piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 8

Ostatni raz podniosłem batutę. Uśmiech na mojej twarzy dawał znak, że możemy zaczynać. Pierwsze skrzypce zaczęły grać. To było coś pięknego. 
W połowie próby przerwał nam nieproszony głos 
-Pięknie Maik.- Nagle ktoś zaczął głośno klaskać. Wszystkie instrumenty ucichły. I spojrzały  się na nieproszonego gościa. 
Spojrzałem na niego wystraszony. Magik. 
Nie wiedziałem, co robić byłem sparaliżowany. Mężczyzna podszedł do mnie i chwycił za rękę.
-Idziemy do domu.- Powiedział 
-Nie. ·-He he jak to nie?- Zapytał zdziwiony. 
-Zostanę tu. 
-Synu nie poznajesz mnie?- Powiedział bardzo zmieszany. 
-Przepraszam, czy pan jest jego ojcem? -Nagle podszedł do nas nauczyciel 
-Tak to mój ojciec.- Ja to powiedziałem. Ja skłamałem 
Na twarzy magika pojawił się uśmiech. 
Po chwili wyprowadzał mnie stamtąd 
nie wiedziałem, co się ze mną dzieję. Nie chciałam tego. Nie chciałem znów wracać na ulicę. 
Po prostu ulęgłem 
~~*~~
W końcu mięliśmy chwilę wolnego. Moją głowę rozsadzała jedna myślę Lena!. 
Z nudów zacząłem szukać hej numeru w książce telefonicznej 
Nie mając żadnych nadziei przeglądałem żółte kartki. Nagle moim oczom ukazał się napis Lena Adams... Byłem pewien, że to jej numer po prostu to czułem. 
Zadzwoniłem czekając aż odbierze 
Z okólnym sygnałem traciłem nadzieję. Po chwili odezwała się poczta głosowa. Jej głos spowodował motyle w brzuchu. Wszystko nagle powróciło. 
Nie nagrałem się nie miałem odwagi. Jedynie, co robiłem to dzwoniłem, aby usłyszeć jej głos w sekretarce. To mnie uspokajało i dawało siłę na dalsze życie. Zycie bez niej. Po kolejny wykonanych połączeniach dałem spokój. Chcąc się zrelaksować chwyciłem moją starą gitarę, na której nie grałem od wieków. Gdy otworzyłem stary futerał moim oczom ukazały się fotografię z młodych lat. 
My z chłopakami ja...I ja z Lena 

Delikatnie przejechałem palcem po fotografii a w moich oczach pojawiły się łzy. Szybko je wytarłem podniosłem gitarę i zacząłem grać. Jedyne ukojenie przynosiła mi piosenka Little Things. Która przypominała mi o wspaniałym wieczorze z przeszłości. 
Była wtedy ze mną, słuchała i uśmiechała się 
~~*~~
Znów trafiłem na ulicę. Nienawidziłem tego chciałem wrócić do szkoły i przygotowywać się do mojego koncertu to było dla mnie najważniejsze. 
Siedziałem na fontannie dotykając palcami strun gitary 
A magik cały zdenerwowany rozmawiał przez telefon. Zerkałem na niego, co raz mając w głowie tylko jedno. Ucieczkę. 
Podszedł do mnie jakiś młody mężczyzna 
-Czy to Roxy?- Zapytał siadając obok?- Zawsze marzyłem na niej zagrać. 
-Emn..Tak 
- Mam pomysł zamienimy się na chwilę gitarami?- Powiedział uśmiechnięty mężczyzna 
-Masz gitarę? ·-Tak. Poczekaj.- Nagle zza pleców wyłoniła się gitara. Była stara, ale piękna.
Podałem mu swoją 
Mężczyzna lekko pociągną struny gitary i uśmiechną się w moją stronę czekając na mój ruch. 
Uderzyłem dłonią w struny 
Lekko to zdziwiło mojego "towarzysza”, ale pozytywnie. Już po paru sekundach stworzyliśmy coś pięknego. 
Uśmiechnąłem się całkowicie oddając muzyce 
-No mały powiem ci, że nieźle grasz -pochwalił mnie 
-Dzięki ty też. 
-Skąd masz taką gitarę- powiedział oddając mi Roxy 
-Od magika. 
Zobaczyłem lekkie zdziwienie na jego twarzy. 
-A ty skąd masz taką starą gitarę -zapytałem nagle 
-Dostałem od przyjaciela 
-Musi dla ciebie wiele znaczyć, że trzymasz ją tak długo. 
-Taka prawda..- Westchnął. 
-Widzę, że nie jesteś w doskonałym nastroju jak ja.- Chciałem być jak najbardziej poważny 
-Szukam ważnej dla mnie osoby 
-Mam nadzieję, że ją znajdziesz- powiedziałem uśmiechając się sztucznie a później natychmiastowo spuściłem wzrok w dół

-Co jest? 
-Nic tylko wieczorem będę mieć koncert, na który chcę bardzo iść...Ale- zawies
iłem głos 
-Ale? 
- Nie mogę iść- dokończyłem- To był by dla mnie debiut powiedziała tak sama dyrektor Juliarda- powiedziałem dumny 
-Tak? Uważam, że powinieneś walczyć o swoje marzenia 
-Wiem też tak uważam, ale powiem ci w tajemnicy coś, czego nikomu nie mówiłem. 
-Słucham. 
-Robię to tylko, dlatego bo chcę, aby moi rodzice mnie usłyszeli. A ten koncert będzie największym na świecie, na jakim zagram. Jesienny koncert juliardzki. Słyszałeś o nim?
-Słyszałem 
-To dla mnie krok do kariery- powiedizałem zadowolony. Zauważyłem na jego twarzy niedowierzanie 
-Ach rozumiem.. ·-Nie wierzysz mi?- Sptałem 
-Wierzę...W takim razie chcę cię zobaczyć na tym koncercie 
-Ja też bym tak chciał, ale nie wiem czy- spojrzałem kontem oka na magika- Czy będę mógł na niego pójść 
-Postaraj się młody.- Pożegnał się i odszedł 
-Ej poczekaj!- Krzyknąłem 
-Tak? 
-Mam na imię To..Mike- zawahałem się lekko-A ty? 
-Harry 
-Miło było ciebie poznać Harry- po tych słowach chłopak odszedł a ja wróciłem do grania. 
~~*~~
To miało być już dzisiaj. Znowu miała stanąć na scence 
Po 10 latach znów poczuję tą słodką melodię wychodzącą z pod moich palców. Siedziała jak zwykle w garderobę czekając aż mój tato wejdzie i da mi bezużyteczne rady. Ale nie przyjdzie. Już nigdy nie da mi otuchy przed koncertem. 
Niestety.. Nienawidziłam go i kochałam 
otarłam pojedynczą łzę z policzka i wyszłam na scenę. 
Po chwili moje palce ujęły smyczek i wydobył się dźwięk 
Byłam w sowim żywiole. Po tylu latach zrozumiała, że to, co robiłam kiedyś sprawia mi największą przyjemność.

~~*~~
Siedziałem w starym teatrze a magik przeliczał pieniądze na drugim końcu sali. 
Musiałem iść...Musiałem. ·Jeśli nie zagram. Już więcej nie zobaczę moich rodziców. Spoglądając na mężczyznę powoli wstałem z podłogi 
Wziąłem głęboki oddech i wybiegłem stamtąd 
Nagle usłyszałem krzyki i kroki, które przyśpieszały z sekundy na sekundę. Bałem się nie byłem pewny czy zdołam uciec,  ·Ale udało się. Magik potknął się o coś a ją zdołałem wybiec 
Biegłem a wiatr rozwiał moje włosy. To była ostatnia szansa, aby rodzi e słyszeli mnie. Usłyszeli moją melodię.
~~*~~
Dochodziłam do najgorszego momentu. Do zakończenia występu. 
Muzyka ucichła i rozległy się brawa 
Lekko się ukłoniłam i zbiegał ze sceny. Dyrektor szkoły weszła na podest i podziękowała mnie zapawiadając kolejną wschodząc gwiazdę muzyki poważniej. 
-Panie i panowie chciałabym teraz zapowiedzieć naszego najmłodszego ucznia, ale niestety....
Słyszałam głos starszej kobiety, kiedy powoli oddalałam sie od sceny idąc w głąb parku. Chciała zostać sama. Odegrałam swoja rolę i była już zbędna. 
~~*~~
Nagle wbiegłem na scenę cały zdyszany Julia dawała znak dla dyrektorki szkoły ze jednak wytopię.
-O.. Jednak usłyszymy utalentowanego Maksa Davisa. Oto i on.- Zaczęła bić brawa a ja wtoczyłem dumnie na scenę. 
Skinąłem lekko a muzyka sama popłynęła.
~~*~~
Nagle usłyszałam melodię. Nie wiem, dlaczego ale musiałam zobaczyć tego artystę. Powoli odwróciłam się w stronę sceny i coraz szybszymi krokami kierował się do niej

~~*~~
Wracałem już z ostatniego koncertu na lotnisko. Myślałem O Lenie całymi dniami. Gdy przejeżdżaliśmy przez główną ulicę zobaczyłem plakaty z koncertu. Ujrzałem tam imię Mike. Lekko się uśmiechnąłem. A wiec mały nie kłamał pomyślałem. Nagle nie wierzyłem pod napisem Mike Davis. Małymi literami widniało jej imię. Lena Adams. To niemożliwe. 
Kazałem zatrzymać auto. Jeśli... Ona musiała tam być 
Momentalnie wybiegłem z samochodu. A moje nogi poniosły mnie w jej stronę. To była moja ostania szansa, której nie mogłem zmarnować. 
Byłem w swoim żywiole. Moja muzyka rozchodziła sie wszędzie. 
Uśmiechałem się dumny ze swojego dzieła 

~~*~~
Ta piosenka wabiła mnie jak narkotyk. Cos w niej było wyjątkowego. Coraz szybciej zmierzałam ku sceny, aby ujrzeć tego wybitnego artystę.

~~*~~
Biegłem, co sil w nogach miedzy samochodami. 
Wbiegłem na zieloną trawę zmierzając do parku i pod scenę 
Nie mogłem sie poddać. Nie teraz, kiedy mogę ja ujrzeć po 10 latach. 
Przepychałem się przez ludzi łapiąc oddech 

~~*~~
Byłam juz na tyłach publiczności. Zaczęłam przepychać sie do przodu, gdy nagle stanąłem jak marmur. Ujrzałem jego. Mojego synka

~~*~~
Wchodziłem dalej w tłum nie zwracając uwagi na ludzi stojących obok. Nagle mimowolnie stanąłem nie wiedząc, dlaczego. 
Ona..Stała obok 
Na początku odwróciłem sie mimowolnie a moim oczom ukazała sie ona piękna jak kiedyś. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Nagle szła dalej. Nie zobaczyła mnie. Moj uśmiech natychmiastowo zszedł. Lecz nie mogłem teraz jej stracić. Ruszyłem za nią bez zastanowienia. 
Szedłem aż dotarliśmy pod sama scenę 
Lena zaczęła uśmiechać się jak kiedyś. W jej oczach zobaczyłem łzy. łzy radości. Podszedłem ją od tyłu. Nie zobaczyła mnie. Chwyciłem ja za jej aksamitna rękę.
-Lena.- Szepnąłem 
~~*~~
Lekko wzdrygnęłam się i odwróciłam się. Nie dowierzałam. To był sen.
-Harry?- Zapytałam
zdziwiona. 
-Tak 
Delikatnie uśmiechnęłam się sie w jego stronę a on odwzajemnił to muskając moje usta. 
-Kocham cię - wyszeptał 
Popatrzyłam w jego zielone tęczówki. Brakowało mi ich. Gwałtownie spojrzałam na małego dyrygenta, który właśnie dawał ukłon po zakończonym koncercie.
-To nasz syn wyszeptałam przez łzy 
-syn?- Spojrzał tam 
-Tak. Owoc naszej miłości.- Po tych słowach wtuliłam sie w jego ramiona.
~~*~~
Wiedziałem, że mi sie uda. Muzyka to magia, która łączy ludzi. Dzięki niej poznałem moich rodziców. 
Zakończyłem swój występ powoli odwracając się. 
Od dziś moje życie zaczynam od nowa

4 komentarze: