Dziewczyna, która była wychowana w jednym celu aby mordować. Szkolona do
konkretnej misji. Uwieść, rozkochać i zabić. Plan doskonały. Lecz nikt
nie przewidział, że to będzie aż takie trudne. Miała dwa wyjścia przeżyć
za cenę śmierci lub sama zginąć. Co wybrała? Przekonajcie się sami.
Miłość w rytm muzyki (Zakończony)
piątek, 8 maja 2015
niedziela, 11 maja 2014
Nowy Blog!
Historia opowiada o parze dwóch młodych ludzi, którzy są sobie
pisani.
Sielankowe, życie zmienia mały zakład pomiędzy zakochanymi. Chłopak
uważa, że dziewczyna nie przetrwa bez niego jednego dnia. Duma Juliet
nie pozwala na to i zgadza się na układ. Konsekwencje tego zakładu są
tragiczne. Chłopak znika. Pozostawia po sobie jedynie list. Czy to
wszystko było przykrywką na zakończenie związku? Jak poradzi sobie
Juliet ze stratą Harrego? Tego dowiecie się czytając "Na zawsze Twój..."
Zapraszam!
wtorek, 3 grudnia 2013
Epilog
Wdech, wydech. Rozluźnienie. Uda mi się na pewno. Dlaczego miało by się nie udać? Robiłem to już kiedyś. Właśnie kiedyś i sam. Zamknąłem oczy spuściłem głowę i myślałem, aby ich nie zawieść.
~~*~~
Spokojnie robiłam już to kiedyś. Setki razy. Za każdym perfekcyjnie.
Teraz też mi się uda. Nie zawiodę moich chłopców, ·Co się ze mną dzieje? Czy to presja przed publicznością czy przed samą mną? Uniosłam głowę wysoko zamykając oczy a ręce powędrowały we włosy.
~~*~~
Zapiąłem koszulę i spojrzałem w lustro. Wszystko będzie dobrze
To robiłem to kiedyś i zawsze wychodziło świetnie. Tylko pierwszy raz.... Tak teraz mogę to powiedzieć pierwszy raz z ludźmi, których kocham nad życie. Chwyciłem gitarę i szarpnąłem kilkakrotnie strunami. Oczy powoli mi się zeszkliły a oddech pogłębiał. Co ja wyprawiam? Czy ja sie stresuję? Gwałtownie wstałem z kanapy i zacząłem maszerować po pokoju.
~~~*~~
Stanąłem po środku kurczowo trzymałem rodziców za rękę. Jak to pięknie brzmi rodziców? ·-Uda się?- Wyszeptałem tylko do nich
Oni odwdzięczyli się tylko uśmiechem. A kurtyna nagle się uniosła. Mój wzrok powędrował za nią. A następnie skierował się na milionową publiczność.,
Uśmiechnąłem się szeroko i stanąłem w odpowiednim miejscu
To miał być koncert wszechczasów połączenie muzyki klasycznej z rozrywkową. Nasz debiut razem.
Mama podniosła skrzypce a tata gitarę. ·Mi pozostało zasiąść przy fortepianie. Dałem znak, że jestem w pełni gotowy. A oni spojrzeli na siebie i wyszeptali ciche Kocham cię"
Uśmiechnąłem się i zacząłem grać. Wszystko szło jak powinno
Idealne połączenia pomiędzy trzema instrumentami. Byłem z siebie dumny. Moja kolejna kompozycja podbiła świat. Kontem oka widziałem jak moi rodzice świetnie się bawią. Patrzyli sobie w oczy i wysyłali małe uśmiechy.
To było cudowne. Być z rodziną. ·Muzyka nas połączyła. I dzięki niej tu jesteśmy. Dzięki niej jestem, kim chciałem być.
Zakończyliśmy występ kłaniając się
To było cudowne. W towarzystwie wiwatów publiczności opuściliśmy scenę.
-Brawo synku.- Pochwalił mnie tata
-Dzięki. Miałem tremę.- Powiedziałem stojąc przed nim. Jeszcze nie byłem przyzwyczajony, że ktoś zwraca się tak do mnie. Nie miałem też zwyczaju okazywać czułość w stosunku do nich.
Kucnął przy mnie i przytulił. -Świetnie sobie poradziłeś
Trochę się zdziwiłem, ale odwzajemniłem uścisk.
~~*~~
Lekko się wzruszyłam na widok ojca i syna. Po 10 latach szybko nawiązali kontakt. To było coś wspaniałego
Harry pokochał Tommyiego tak samo jak ja.
-Jak zawsze jesteśmy z ciebie dumni.- Powiedziałam, gdy Harry wypuścił chłopca z uścisku.
-Dzięki... Mamo, ·Gdy wypowiedział te jedno słowo w moich sercu zagościła radość a w oczach pojawiły się łzy.
Przytuliłam go mocno całując w policzek.
On odwzajemnił mi to niepewnym uśmiechem.
~~*~~
Czułem dystans Toma do nas. Wiedziałem, że musi do tego przywyknąć
Z jednej strony wcale się nie dziwiłem po 10 latach odnalazł rodziców.
-Wracamy do domu?- Spytałem
~~*~~
do domu ja to pięknie brzmi w końcu miałem swój dom. Do teraz nie mogę sobie tego wyobrazić. Miałem kochając rodzinę, dom... Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Od razu chwyciłem rodziców za rękę i ruszyliśmy się przed siebie wchodząc w nową przyszłość zostawiając starszą przeszłość za nami.
~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~
To już koniec tej historii mam nadzieję że wam się podobała choć było mało komentarzy chcę podziękować wszystkim komentującym i obserwatorom za to ze byliście oby tak dalej :). Teraz mogę powiedzieć, że opowiadanie było pisane na podstawie filmu"Cudowne dziecko" polecam gorąco. A i zapraszam na nowe opowiadanie jeśli jesteście zainteresowani co prawda jest już 12 rozdział ale akcja cała aisę nie rozwinęła wiec jak chcecie zapraszam.
Kto przeczytał albo czytał skomentuje aby wiedziała ile osób czytało może być nawet pusty kom.
piątek, 22 listopada 2013
Rozdział 8
Ostatni
raz podniosłem batutę. Uśmiech na mojej twarzy dawał znak, że możemy zaczynać.
Pierwsze skrzypce zaczęły grać. To było coś pięknego.
W połowie próby przerwał nam nieproszony głos
-Pięknie Maik.- Nagle ktoś zaczął głośno klaskać. Wszystkie instrumenty ucichły. I spojrzały się na nieproszonego gościa.
Spojrzałem na niego wystraszony. Magik.
Nie wiedziałem, co robić byłem sparaliżowany. Mężczyzna podszedł do mnie i chwycił za rękę.
-Idziemy do domu.- Powiedział
-Nie. ·-He he jak to nie?- Zapytał zdziwiony.
-Zostanę tu.
-Synu nie poznajesz mnie?- Powiedział bardzo zmieszany.
-Przepraszam, czy pan jest jego ojcem? -Nagle podszedł do nas nauczyciel
-Tak to mój ojciec.- Ja to powiedziałem. Ja skłamałem
Na twarzy magika pojawił się uśmiech.
Po chwili wyprowadzał mnie stamtąd
nie wiedziałem, co się ze mną dzieję. Nie chciałam tego. Nie chciałem znów wracać na ulicę.
Po prostu ulęgłem
~~*~~
W końcu mięliśmy chwilę wolnego. Moją głowę rozsadzała jedna myślę Lena!.
Z nudów zacząłem szukać hej numeru w książce telefonicznej
Nie mając żadnych nadziei przeglądałem żółte kartki. Nagle moim oczom ukazał się napis Lena Adams... Byłem pewien, że to jej numer po prostu to czułem.
Zadzwoniłem czekając aż odbierze
Z okólnym sygnałem traciłem nadzieję. Po chwili odezwała się poczta głosowa. Jej głos spowodował motyle w brzuchu. Wszystko nagle powróciło.
Nie nagrałem się nie miałem odwagi. Jedynie, co robiłem to dzwoniłem, aby usłyszeć jej głos w sekretarce. To mnie uspokajało i dawało siłę na dalsze życie. Zycie bez niej. Po kolejny wykonanych połączeniach dałem spokój. Chcąc się zrelaksować chwyciłem moją starą gitarę, na której nie grałem od wieków. Gdy otworzyłem stary futerał moim oczom ukazały się fotografię z młodych lat.
My z chłopakami ja...I ja z Lena
Delikatnie przejechałem palcem po fotografii a w moich oczach pojawiły się łzy. Szybko je wytarłem podniosłem gitarę i zacząłem grać. Jedyne ukojenie przynosiła mi piosenka Little Things. Która przypominała mi o wspaniałym wieczorze z przeszłości.
Była wtedy ze mną, słuchała i uśmiechała się
~~*~~
Znów trafiłem na ulicę. Nienawidziłem tego chciałem wrócić do szkoły i przygotowywać się do mojego koncertu to było dla mnie najważniejsze.
Siedziałem na fontannie dotykając palcami strun gitary
A magik cały zdenerwowany rozmawiał przez telefon. Zerkałem na niego, co raz mając w głowie tylko jedno. Ucieczkę.
Podszedł do mnie jakiś młody mężczyzna
-Czy to Roxy?- Zapytał siadając obok?- Zawsze marzyłem na niej zagrać.
-Emn..Tak
- Mam pomysł zamienimy się na chwilę gitarami?- Powiedział uśmiechnięty mężczyzna
-Masz gitarę? ·-Tak. Poczekaj.- Nagle zza pleców wyłoniła się gitara. Była stara, ale piękna.
Podałem mu swoją
Mężczyzna lekko pociągną struny gitary i uśmiechną się w moją stronę czekając na mój ruch.
Uderzyłem dłonią w struny
Lekko to zdziwiło mojego "towarzysza”, ale pozytywnie. Już po paru sekundach stworzyliśmy coś pięknego.
Uśmiechnąłem się całkowicie oddając muzyce
-No mały powiem ci, że nieźle grasz -pochwalił mnie
-Dzięki ty też.
-Skąd masz taką gitarę- powiedział oddając mi Roxy
-Od magika.
Zobaczyłem lekkie zdziwienie na jego twarzy.
-A ty skąd masz taką starą gitarę -zapytałem nagle
-Dostałem od przyjaciela
-Musi dla ciebie wiele znaczyć, że trzymasz ją tak długo.
-Taka prawda..- Westchnął.
-Widzę, że nie jesteś w doskonałym nastroju jak ja.- Chciałem być jak najbardziej poważny
-Szukam ważnej dla mnie osoby
-Mam nadzieję, że ją znajdziesz- powiedziałem uśmiechając się sztucznie a później natychmiastowo spuściłem wzrok w dół
-Co jest?
-Nic tylko wieczorem będę mieć koncert, na który chcę bardzo iść...Ale- zawiesiłem głos
-Ale?
- Nie mogę iść- dokończyłem- To był by dla mnie debiut powiedziała tak sama dyrektor Juliarda- powiedziałem dumny
-Tak? Uważam, że powinieneś walczyć o swoje marzenia
-Wiem też tak uważam, ale powiem ci w tajemnicy coś, czego nikomu nie mówiłem.
-Słucham.
-Robię to tylko, dlatego bo chcę, aby moi rodzice mnie usłyszeli. A ten koncert będzie największym na świecie, na jakim zagram. Jesienny koncert juliardzki. Słyszałeś o nim?
-Słyszałem
-To dla mnie krok do kariery- powiedizałem zadowolony. Zauważyłem na jego twarzy niedowierzanie
-Ach rozumiem.. ·-Nie wierzysz mi?- Sptałem
-Wierzę...W takim razie chcę cię zobaczyć na tym koncercie
-Ja też bym tak chciał, ale nie wiem czy- spojrzałem kontem oka na magika- Czy będę mógł na niego pójść
-Postaraj się młody.- Pożegnał się i odszedł
-Ej poczekaj!- Krzyknąłem
-Tak?
-Mam na imię To..Mike- zawahałem się lekko-A ty?
-Harry
-Miło było ciebie poznać Harry- po tych słowach chłopak odszedł a ja wróciłem do grania.
W połowie próby przerwał nam nieproszony głos
-Pięknie Maik.- Nagle ktoś zaczął głośno klaskać. Wszystkie instrumenty ucichły. I spojrzały się na nieproszonego gościa.
Spojrzałem na niego wystraszony. Magik.
Nie wiedziałem, co robić byłem sparaliżowany. Mężczyzna podszedł do mnie i chwycił za rękę.
-Idziemy do domu.- Powiedział
-Nie. ·-He he jak to nie?- Zapytał zdziwiony.
-Zostanę tu.
-Synu nie poznajesz mnie?- Powiedział bardzo zmieszany.
-Przepraszam, czy pan jest jego ojcem? -Nagle podszedł do nas nauczyciel
-Tak to mój ojciec.- Ja to powiedziałem. Ja skłamałem
Na twarzy magika pojawił się uśmiech.
Po chwili wyprowadzał mnie stamtąd
nie wiedziałem, co się ze mną dzieję. Nie chciałam tego. Nie chciałem znów wracać na ulicę.
Po prostu ulęgłem
~~*~~
W końcu mięliśmy chwilę wolnego. Moją głowę rozsadzała jedna myślę Lena!.
Z nudów zacząłem szukać hej numeru w książce telefonicznej
Nie mając żadnych nadziei przeglądałem żółte kartki. Nagle moim oczom ukazał się napis Lena Adams... Byłem pewien, że to jej numer po prostu to czułem.
Zadzwoniłem czekając aż odbierze
Z okólnym sygnałem traciłem nadzieję. Po chwili odezwała się poczta głosowa. Jej głos spowodował motyle w brzuchu. Wszystko nagle powróciło.
Nie nagrałem się nie miałem odwagi. Jedynie, co robiłem to dzwoniłem, aby usłyszeć jej głos w sekretarce. To mnie uspokajało i dawało siłę na dalsze życie. Zycie bez niej. Po kolejny wykonanych połączeniach dałem spokój. Chcąc się zrelaksować chwyciłem moją starą gitarę, na której nie grałem od wieków. Gdy otworzyłem stary futerał moim oczom ukazały się fotografię z młodych lat.
My z chłopakami ja...I ja z Lena
Delikatnie przejechałem palcem po fotografii a w moich oczach pojawiły się łzy. Szybko je wytarłem podniosłem gitarę i zacząłem grać. Jedyne ukojenie przynosiła mi piosenka Little Things. Która przypominała mi o wspaniałym wieczorze z przeszłości.
Była wtedy ze mną, słuchała i uśmiechała się
~~*~~
Znów trafiłem na ulicę. Nienawidziłem tego chciałem wrócić do szkoły i przygotowywać się do mojego koncertu to było dla mnie najważniejsze.
Siedziałem na fontannie dotykając palcami strun gitary
A magik cały zdenerwowany rozmawiał przez telefon. Zerkałem na niego, co raz mając w głowie tylko jedno. Ucieczkę.
Podszedł do mnie jakiś młody mężczyzna
-Czy to Roxy?- Zapytał siadając obok?- Zawsze marzyłem na niej zagrać.
-Emn..Tak
- Mam pomysł zamienimy się na chwilę gitarami?- Powiedział uśmiechnięty mężczyzna
-Masz gitarę? ·-Tak. Poczekaj.- Nagle zza pleców wyłoniła się gitara. Była stara, ale piękna.
Podałem mu swoją
Mężczyzna lekko pociągną struny gitary i uśmiechną się w moją stronę czekając na mój ruch.
Uderzyłem dłonią w struny
Lekko to zdziwiło mojego "towarzysza”, ale pozytywnie. Już po paru sekundach stworzyliśmy coś pięknego.
Uśmiechnąłem się całkowicie oddając muzyce
-No mały powiem ci, że nieźle grasz -pochwalił mnie
-Dzięki ty też.
-Skąd masz taką gitarę- powiedział oddając mi Roxy
-Od magika.
Zobaczyłem lekkie zdziwienie na jego twarzy.
-A ty skąd masz taką starą gitarę -zapytałem nagle
-Dostałem od przyjaciela
-Musi dla ciebie wiele znaczyć, że trzymasz ją tak długo.
-Taka prawda..- Westchnął.
-Widzę, że nie jesteś w doskonałym nastroju jak ja.- Chciałem być jak najbardziej poważny
-Szukam ważnej dla mnie osoby
-Mam nadzieję, że ją znajdziesz- powiedziałem uśmiechając się sztucznie a później natychmiastowo spuściłem wzrok w dół
-Co jest?
-Nic tylko wieczorem będę mieć koncert, na który chcę bardzo iść...Ale- zawiesiłem głos
-Ale?
- Nie mogę iść- dokończyłem- To był by dla mnie debiut powiedziała tak sama dyrektor Juliarda- powiedziałem dumny
-Tak? Uważam, że powinieneś walczyć o swoje marzenia
-Wiem też tak uważam, ale powiem ci w tajemnicy coś, czego nikomu nie mówiłem.
-Słucham.
-Robię to tylko, dlatego bo chcę, aby moi rodzice mnie usłyszeli. A ten koncert będzie największym na świecie, na jakim zagram. Jesienny koncert juliardzki. Słyszałeś o nim?
-Słyszałem
-To dla mnie krok do kariery- powiedizałem zadowolony. Zauważyłem na jego twarzy niedowierzanie
-Ach rozumiem.. ·-Nie wierzysz mi?- Sptałem
-Wierzę...W takim razie chcę cię zobaczyć na tym koncercie
-Ja też bym tak chciał, ale nie wiem czy- spojrzałem kontem oka na magika- Czy będę mógł na niego pójść
-Postaraj się młody.- Pożegnał się i odszedł
-Ej poczekaj!- Krzyknąłem
-Tak?
-Mam na imię To..Mike- zawahałem się lekko-A ty?
-Harry
-Miło było ciebie poznać Harry- po tych słowach chłopak odszedł a ja wróciłem do grania.
~~*~~
To miało być już dzisiaj. Znowu miała stanąć na scence
Po 10 latach znów poczuję tą słodką melodię wychodzącą z pod moich palców. Siedziała jak zwykle w garderobę czekając aż mój tato wejdzie i da mi bezużyteczne rady. Ale nie przyjdzie. Już nigdy nie da mi otuchy przed koncertem.
Niestety.. Nienawidziłam go i kochałam
otarłam pojedynczą łzę z policzka i wyszłam na scenę.
To miało być już dzisiaj. Znowu miała stanąć na scence
Po 10 latach znów poczuję tą słodką melodię wychodzącą z pod moich palców. Siedziała jak zwykle w garderobę czekając aż mój tato wejdzie i da mi bezużyteczne rady. Ale nie przyjdzie. Już nigdy nie da mi otuchy przed koncertem.
Niestety.. Nienawidziłam go i kochałam
otarłam pojedynczą łzę z policzka i wyszłam na scenę.
Po
chwili moje palce ujęły smyczek i wydobył się dźwięk
Byłam
w sowim żywiole. Po tylu latach zrozumiała, że to, co robiłam kiedyś sprawia mi
największą przyjemność.
~~*~~
Siedziałem w starym teatrze a magik przeliczał pieniądze na drugim końcu sali.
Musiałem iść...Musiałem. ·Jeśli nie zagram. Już więcej nie zobaczę moich rodziców. Spoglądając na mężczyznę powoli wstałem z podłogi
Wziąłem głęboki oddech i wybiegłem stamtąd
Nagle usłyszałem krzyki i kroki, które przyśpieszały z sekundy na sekundę. Bałem się nie byłem pewny czy zdołam uciec, ·Ale udało się. Magik potknął się o coś a ją zdołałem wybiec
Biegłem a wiatr rozwiał moje włosy. To była ostatnia szansa, aby rodzi e słyszeli mnie. Usłyszeli moją melodię.
~~*~~
Dochodziłam do najgorszego momentu. Do zakończenia występu.
Muzyka ucichła i rozległy się brawa
Lekko się ukłoniłam i zbiegał ze sceny. Dyrektor szkoły weszła na podest i podziękowała mnie zapawiadając kolejną wschodząc gwiazdę muzyki poważniej.
-Panie i panowie chciałabym teraz zapowiedzieć naszego najmłodszego ucznia, ale niestety....
Słyszałam głos starszej kobiety, kiedy powoli oddalałam sie od sceny idąc w głąb parku. Chciała zostać sama. Odegrałam swoja rolę i była już zbędna.
~~*~~
Nagle wbiegłem na scenę cały zdyszany Julia dawała znak dla dyrektorki szkoły ze jednak wytopię.
-O.. Jednak usłyszymy utalentowanego Maksa Davisa. Oto i on.- Zaczęła bić brawa a ja wtoczyłem dumnie na scenę.
Skinąłem lekko a muzyka sama popłynęła.
~~*~~
Nagle usłyszałam melodię. Nie wiem, dlaczego ale musiałam zobaczyć tego artystę. Powoli odwróciłam się w stronę sceny i coraz szybszymi krokami kierował się do niej
~~*~~
Wracałem już z ostatniego koncertu na lotnisko. Myślałem O Lenie całymi dniami. Gdy przejeżdżaliśmy przez główną ulicę zobaczyłem plakaty z koncertu. Ujrzałem tam imię Mike. Lekko się uśmiechnąłem. A wiec mały nie kłamał pomyślałem. Nagle nie wierzyłem pod napisem Mike Davis. Małymi literami widniało jej imię. Lena Adams. To niemożliwe.
Kazałem zatrzymać auto. Jeśli... Ona musiała tam być
Momentalnie wybiegłem z samochodu. A moje nogi poniosły mnie w jej stronę. To była moja ostania szansa, której nie mogłem zmarnować.
Byłem w swoim żywiole. Moja muzyka rozchodziła sie wszędzie.
Uśmiechałem się dumny ze swojego dzieła
~~*~~
Siedziałem w starym teatrze a magik przeliczał pieniądze na drugim końcu sali.
Musiałem iść...Musiałem. ·Jeśli nie zagram. Już więcej nie zobaczę moich rodziców. Spoglądając na mężczyznę powoli wstałem z podłogi
Wziąłem głęboki oddech i wybiegłem stamtąd
Nagle usłyszałem krzyki i kroki, które przyśpieszały z sekundy na sekundę. Bałem się nie byłem pewny czy zdołam uciec, ·Ale udało się. Magik potknął się o coś a ją zdołałem wybiec
Biegłem a wiatr rozwiał moje włosy. To była ostatnia szansa, aby rodzi e słyszeli mnie. Usłyszeli moją melodię.
~~*~~
Dochodziłam do najgorszego momentu. Do zakończenia występu.
Muzyka ucichła i rozległy się brawa
Lekko się ukłoniłam i zbiegał ze sceny. Dyrektor szkoły weszła na podest i podziękowała mnie zapawiadając kolejną wschodząc gwiazdę muzyki poważniej.
-Panie i panowie chciałabym teraz zapowiedzieć naszego najmłodszego ucznia, ale niestety....
Słyszałam głos starszej kobiety, kiedy powoli oddalałam sie od sceny idąc w głąb parku. Chciała zostać sama. Odegrałam swoja rolę i była już zbędna.
~~*~~
Nagle wbiegłem na scenę cały zdyszany Julia dawała znak dla dyrektorki szkoły ze jednak wytopię.
-O.. Jednak usłyszymy utalentowanego Maksa Davisa. Oto i on.- Zaczęła bić brawa a ja wtoczyłem dumnie na scenę.
Skinąłem lekko a muzyka sama popłynęła.
~~*~~
Nagle usłyszałam melodię. Nie wiem, dlaczego ale musiałam zobaczyć tego artystę. Powoli odwróciłam się w stronę sceny i coraz szybszymi krokami kierował się do niej
~~*~~
Wracałem już z ostatniego koncertu na lotnisko. Myślałem O Lenie całymi dniami. Gdy przejeżdżaliśmy przez główną ulicę zobaczyłem plakaty z koncertu. Ujrzałem tam imię Mike. Lekko się uśmiechnąłem. A wiec mały nie kłamał pomyślałem. Nagle nie wierzyłem pod napisem Mike Davis. Małymi literami widniało jej imię. Lena Adams. To niemożliwe.
Kazałem zatrzymać auto. Jeśli... Ona musiała tam być
Momentalnie wybiegłem z samochodu. A moje nogi poniosły mnie w jej stronę. To była moja ostania szansa, której nie mogłem zmarnować.
Byłem w swoim żywiole. Moja muzyka rozchodziła sie wszędzie.
Uśmiechałem się dumny ze swojego dzieła
~~*~~
Ta piosenka wabiła mnie jak narkotyk. Cos w niej było wyjątkowego. Coraz szybciej zmierzałam ku sceny, aby ujrzeć tego wybitnego artystę.
~~*~~
Biegłem, co sil w nogach miedzy samochodami.
Wbiegłem na zieloną trawę zmierzając do parku i pod scenę
Nie mogłem sie poddać. Nie teraz, kiedy mogę ja ujrzeć po 10 latach.
Przepychałem się przez ludzi łapiąc oddech
~~*~~
Byłam juz na tyłach publiczności. Zaczęłam przepychać sie do przodu, gdy nagle stanąłem jak marmur. Ujrzałem jego. Mojego synka
~~*~~
Wchodziłem dalej w tłum nie zwracając uwagi na ludzi stojących obok. Nagle mimowolnie stanąłem nie wiedząc, dlaczego.
Ona..Stała obok
Na początku odwróciłem sie mimowolnie a moim oczom ukazała sie ona piękna jak kiedyś. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Nagle szła dalej. Nie zobaczyła mnie. Moj uśmiech natychmiastowo zszedł. Lecz nie mogłem teraz jej stracić. Ruszyłem za nią bez zastanowienia.
Szedłem aż dotarliśmy pod sama scenę
Lena zaczęła uśmiechać się jak kiedyś. W jej oczach zobaczyłem łzy. łzy radości. Podszedłem ją od tyłu. Nie zobaczyła mnie. Chwyciłem ja za jej aksamitna rękę.
-Lena.- Szepnąłem
~~*~~
Lekko wzdrygnęłam się i odwróciłam się. Nie dowierzałam. To był sen.
-Harry?- Zapytałam zdziwiona.
-Tak
Delikatnie uśmiechnęłam się sie w jego stronę a on odwzajemnił to muskając moje usta.
-Kocham cię - wyszeptał
Popatrzyłam w jego zielone tęczówki. Brakowało mi ich. Gwałtownie spojrzałam na małego dyrygenta, który właśnie dawał ukłon po zakończonym koncercie.
-To nasz syn wyszeptałam przez łzy
-syn?-
Spojrzał tam
-Tak. Owoc naszej miłości.- Po tych słowach wtuliłam sie w jego ramiona.
~~*~~
Wiedziałem, że mi sie uda. Muzyka to magia, która łączy ludzi. Dzięki niej poznałem moich rodziców.
Zakończyłem swój występ powoli odwracając się.
Od dziś moje życie zaczynam od nowa
-Tak. Owoc naszej miłości.- Po tych słowach wtuliłam sie w jego ramiona.
~~*~~
Wiedziałem, że mi sie uda. Muzyka to magia, która łączy ludzi. Dzięki niej poznałem moich rodziców.
Zakończyłem swój występ powoli odwracając się.
Od dziś moje życie zaczynam od nowa
niedziela, 3 listopada 2013
Rozdział 7
Obudziły mnie dzwięki pianina.
Otworzyłem oczy siadając
Powoli wstałem z łóżka i zmierzałem za melodią.
Julia siedziała przy pianinie grając.
Nieśmiało wszedłem do pokoju i usiadłem na przeciwko niej
-Fajne.- uśmiechnąłem się
Na twarzy dziewczynki zobaczyłem zdziwienie
-Co?
-Nic. Muszę już iść na próbę.- powiedziała wstając
-A ja mogę tu zostać?
-Tylko musisz być cicho.- powiedziała z przmarszczonymi brawiami i wyszła z pokoju
Usiadłem przy instrumencie
Niepewnie nacisnąłem klawisz
nagle wydobył się kojący dźwięk
Kolejny palec powędrował na klawisz tworząc pełną nutę
Zacząłem je naciskać i coś zapisywać na kartkach
po paru minutach w całym domu rozlegał się moja własna muzyka.
Popołudniu wpadła Julia
Gdy wbiegła do pokoju zobaczyła że gram na pianinie. Niestety nie zauważyłem jej
Zapisywałem kolejne układy swoich własnych dźwięków
Nagle do pomieszczenia wbiegła dziewczynka z pastorem.
Nie przejmowałem się tylko grałem dalej
Na ich ustach zagościł uśmiech
-Brawo mały
-Dziękuje - powiedziałem odrywając się od grania
~~*~~
Siedziałem przy łuku który był w centrum miasta.Zająłem ławkę która stała pod rozłożystym drzewem. Ludzie chodzili jak mrówki. Przyglądałem się zakochanym parom a w moich oczach pojawiły się łzy. Dlaczego mnie to spotyka? Czym sobie zasłużyłem?
Czemu nie mogła być przy mnie i cieszyć się naszą miłością?
Nie wytrzymałem musiałem opuścić to miejsce które kojarzyło mi się z nią. Gwałtownie wstałem z ławki i ruszyłem przed siebie.
~~*~~
Po kilkugodzinnym wędrowaniu w poszukiwaniu mojego syna nogi zaprowadziły mnie pod łuk. Powoli usiadłam na ławce pod rozłożystym drzewem. Przyglądałam się na dzieci grające w klasy a uśmiech sam nasuną się na twarz.
Czułam gorycz w sercu że nie mogłam być przy swoim Tommym. Moje serce nie wytrzymało musiałam odejść gdzieś gdzie mnie nie znajdą. Powoli wstałam z ławki rozglądając się na przechodniów
Nagle go ujrzałam. Tak!To on mój synek. Idzie przez tłum ludzi grając na gitarze. Bez zastanowienia biegłam w jego kierunku. Przebijałam się przez ludzi powtarzając jedno słowo "przepraszam". Lekko wyciagnęłam rękę w jego kierunku i dotknęłam jego ramienia
-Tommy-szepnęłam
Chłopak nagle się odwrócił i spojrzał na mnie ze zdziwieniem
-przepraszam-gwałtownie odwróciłam się i uciekłam. Moja nadzieja prysnęła jak banka mydlana.
~~*~~
-Pastorze...gdzie pan go znalazł. To jest ewnement-powiedziała dyrektorka Juliarda gdy ja dawałem z siebie wszystko na pianinie.
-Sam przyszedł ..Bóg postawił go na naszej drodze
-Na naszych oczach rodzi się gwiazda przyszłej muzyki-powiedziała i podeszła do mnie kładąc rękę na moim ramieniu.
~~*~~
Byłem chyba najmłodszym uczniem najlepszej szkoły w Nowym Jorku. Kochałem te lekcje. Uwielbiałem tworzyć muzykę a teraz mogłem robić to codziennie.
Po jakimś czasie lekcje mnie już nie ciekawiły wiedziałem już wszystko. A w mojej głowie rodził się pomysł z sekundy na sekundę który postanowiłem przelewać na kartkę papieru.
-Mike co robisz?- spytał mnie nauczyciel podchodząc do mojej ławki. Delikatnie pokazałem moją ciężką prace a w jego oczach pojawił się zachwyt. Nic nie mówiąc chwycił mój zeszyt i wyszedł z sali.
~~*~~
-Drogi Miku domyślasz się czemu cie wzywamy-powiedziała dyrektorka gdy wszedłem do sali pełnej ważnych osobistości.
-Tak .. nie uważałem na lekcji.
Kobieta lekko się zaśmiała.
-proszę usiadź-wskazała ręką na krzesło. Powoli odsunąłem plastikowe krzesełko i zająłem miejsce przy stole
-przyszedłeś tutaj w sprawie skomponowanego utworu jaki wykonałeś na ostatniej lekcji u pana Adamsa.
-Tak?
-Nigdy tego nie robiliśmy ale w tym roku postanowiliśmy zrobić wyjątek. Co ty na to?-zapytała starsza brunetka składając ręce
-Na ..na co- wydukałem Zaskoczony
-Na to aby twój utwór zagrać na Jesiennym koncercie Juliardzkim. A ty występował jako dyrygent.-powiedziała uśmiechając się
-Ja ...tak.
-To świetnie- kobieta się nagle uradowała. -wiec co nie traćmy czasu. Szybko maszeruj na pierwsza próbę.-wstała i otworzyła drzwi.
-a będzie tam dużo osób? -spytałem
-tak oczywiście sprzedaliśmy ponad tysiąc biletów-powiedziała dumnie kobieta
-Chcę żeby było jak najwięcej
- Rozumiem taki talent musi usłyszeć jak najwięcej osób. W takim razie rozumiem ze się zgadzasz.
-Tak.- powtórzyłem
~~*~~
Pogłębiłam się w próbach przed Jesiennym koncertem. Nie mogłam zawieźć mojej szkoły która dała mi szanse na kare. Niestety wszystko szło jak po gruzie. Zapomniałam wszystko. Po 10 latach moje ręce zapomniały jak zachować się w pobliżu skrzypiec.
~~*~~
Próby, próby i jeszcze raz próby. Tym żyłem na co dzień. Wielkimi krokami zbliżał się nowojorski koncert w którym moja kapela oficjalnie wróci na szczyt.
-ej stary ?-zapytał nagle Louis
-sory zamyśliłem się-powiedziałem podnosząc się z krzesła
-chodź, mamy próbę- poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z pokoju.
Otworzyłem oczy siadając
Powoli wstałem z łóżka i zmierzałem za melodią.
Julia siedziała przy pianinie grając.
Nieśmiało wszedłem do pokoju i usiadłem na przeciwko niej
-Fajne.- uśmiechnąłem się
Na twarzy dziewczynki zobaczyłem zdziwienie
-Co?
-Nic. Muszę już iść na próbę.- powiedziała wstając
-A ja mogę tu zostać?
-Tylko musisz być cicho.- powiedziała z przmarszczonymi brawiami i wyszła z pokoju
Usiadłem przy instrumencie
Niepewnie nacisnąłem klawisz
nagle wydobył się kojący dźwięk
Kolejny palec powędrował na klawisz tworząc pełną nutę
Zacząłem je naciskać i coś zapisywać na kartkach
po paru minutach w całym domu rozlegał się moja własna muzyka.
Popołudniu wpadła Julia
Gdy wbiegła do pokoju zobaczyła że gram na pianinie. Niestety nie zauważyłem jej
Zapisywałem kolejne układy swoich własnych dźwięków
Nagle do pomieszczenia wbiegła dziewczynka z pastorem.
Nie przejmowałem się tylko grałem dalej
Na ich ustach zagościł uśmiech
-Brawo mały
-Dziękuje - powiedziałem odrywając się od grania
~~*~~
Siedziałem przy łuku który był w centrum miasta.Zająłem ławkę która stała pod rozłożystym drzewem. Ludzie chodzili jak mrówki. Przyglądałem się zakochanym parom a w moich oczach pojawiły się łzy. Dlaczego mnie to spotyka? Czym sobie zasłużyłem?
Czemu nie mogła być przy mnie i cieszyć się naszą miłością?
Nie wytrzymałem musiałem opuścić to miejsce które kojarzyło mi się z nią. Gwałtownie wstałem z ławki i ruszyłem przed siebie.
~~*~~
Po kilkugodzinnym wędrowaniu w poszukiwaniu mojego syna nogi zaprowadziły mnie pod łuk. Powoli usiadłam na ławce pod rozłożystym drzewem. Przyglądałam się na dzieci grające w klasy a uśmiech sam nasuną się na twarz.
Czułam gorycz w sercu że nie mogłam być przy swoim Tommym. Moje serce nie wytrzymało musiałam odejść gdzieś gdzie mnie nie znajdą. Powoli wstałam z ławki rozglądając się na przechodniów
Nagle go ujrzałam. Tak!To on mój synek. Idzie przez tłum ludzi grając na gitarze. Bez zastanowienia biegłam w jego kierunku. Przebijałam się przez ludzi powtarzając jedno słowo "przepraszam". Lekko wyciagnęłam rękę w jego kierunku i dotknęłam jego ramienia
-Tommy-szepnęłam
Chłopak nagle się odwrócił i spojrzał na mnie ze zdziwieniem
-przepraszam-gwałtownie odwróciłam się i uciekłam. Moja nadzieja prysnęła jak banka mydlana.
~~*~~
-Pastorze...gdzie pan go znalazł. To jest ewnement-powiedziała dyrektorka Juliarda gdy ja dawałem z siebie wszystko na pianinie.
-Sam przyszedł ..Bóg postawił go na naszej drodze
-Na naszych oczach rodzi się gwiazda przyszłej muzyki-powiedziała i podeszła do mnie kładąc rękę na moim ramieniu.
~~*~~
Byłem chyba najmłodszym uczniem najlepszej szkoły w Nowym Jorku. Kochałem te lekcje. Uwielbiałem tworzyć muzykę a teraz mogłem robić to codziennie.
Po jakimś czasie lekcje mnie już nie ciekawiły wiedziałem już wszystko. A w mojej głowie rodził się pomysł z sekundy na sekundę który postanowiłem przelewać na kartkę papieru.
-Mike co robisz?- spytał mnie nauczyciel podchodząc do mojej ławki. Delikatnie pokazałem moją ciężką prace a w jego oczach pojawił się zachwyt. Nic nie mówiąc chwycił mój zeszyt i wyszedł z sali.
~~*~~
-Drogi Miku domyślasz się czemu cie wzywamy-powiedziała dyrektorka gdy wszedłem do sali pełnej ważnych osobistości.
-Tak .. nie uważałem na lekcji.
Kobieta lekko się zaśmiała.
-proszę usiadź-wskazała ręką na krzesło. Powoli odsunąłem plastikowe krzesełko i zająłem miejsce przy stole
-przyszedłeś tutaj w sprawie skomponowanego utworu jaki wykonałeś na ostatniej lekcji u pana Adamsa.
-Tak?
-Nigdy tego nie robiliśmy ale w tym roku postanowiliśmy zrobić wyjątek. Co ty na to?-zapytała starsza brunetka składając ręce
-Na ..na co- wydukałem Zaskoczony
-Na to aby twój utwór zagrać na Jesiennym koncercie Juliardzkim. A ty występował jako dyrygent.-powiedziała uśmiechając się
-Ja ...tak.
-To świetnie- kobieta się nagle uradowała. -wiec co nie traćmy czasu. Szybko maszeruj na pierwsza próbę.-wstała i otworzyła drzwi.
-a będzie tam dużo osób? -spytałem
-tak oczywiście sprzedaliśmy ponad tysiąc biletów-powiedziała dumnie kobieta
-Chcę żeby było jak najwięcej
- Rozumiem taki talent musi usłyszeć jak najwięcej osób. W takim razie rozumiem ze się zgadzasz.
-Tak.- powtórzyłem
~~*~~
Pogłębiłam się w próbach przed Jesiennym koncertem. Nie mogłam zawieźć mojej szkoły która dała mi szanse na kare. Niestety wszystko szło jak po gruzie. Zapomniałam wszystko. Po 10 latach moje ręce zapomniały jak zachować się w pobliżu skrzypiec.
~~*~~
Próby, próby i jeszcze raz próby. Tym żyłem na co dzień. Wielkimi krokami zbliżał się nowojorski koncert w którym moja kapela oficjalnie wróci na szczyt.
-ej stary ?-zapytał nagle Louis
-sory zamyśliłem się-powiedziałem podnosząc się z krzesła
-chodź, mamy próbę- poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z pokoju.
~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~
Dzięki za 6 kom macie tutaj rozdział mam nadzieję że się spodoba i do kolejnego
Teraz was nie szantażuję ale nie licznie na nowy rozdział gdy będą 2 kom
piątek, 25 października 2013
Rozdział 6
W końcu kochałem to, co robiłem. Zaznałem szczęście po 10 latach.
Ludzie wsypywali mi do futerału pieniądze
A z moich ust nie schodził uśmiech.
W końcu wróciliśmy, bo magik kazał. Zadowolony z monet i banknotów poszedł do siebie.
A ja zostałem sam. Patrzyłem się w brudną szybę, przez którą ledwo widziałem ulicę. Delikatnie przetarłem szklaną ścianę.
-Zobaczycie kiedyś usłyszycie moją muzykę- wyszeptałem
~~*~~
-Harry chodź spóźnimy się na koncert, a najpierw trzeba dolecieć do NY- usłyszałem Louisa
W końcu przyszedł czas na powrót. Miasto, w którym zostawiłem serce.
-Już idę - odpowiedziałem i chwyciłem walizki
Odprawa, lot i byliśmy w New Yorku.
Nie wytrzymałem w moich oczach pojawiły się łzy. Powoli maszerowałem przez lotnisko. A zgraja fotoreporterów zrobiła mi zdjęcia.
~~*~~
Powoli zmierzałam po bagaż. Kątem oka widziałam jak jakaś sława przyjechała do NY. A ja? Przyjechałam szukać mojego synka. Chciałam go znaleźć przytulić i nigdy nie puścić. Lecz miała żal. Żal, że musiałam wracać do tego przeklętego miasta, które wyrządziło mi tyle nieszczęścia.
Starałam się przepychać przez te tłumy, aby wyjść z lotniska. Było ciężkie
Ale się udało. W końcu przeszłam szklane drzwi i ujrzałam szare, nudne, miasto.
Wsiadłam do taksówki jadąc do hotelu
~~*~~
-Ej chłopaki dojadę do was później- powiedziałem nagle i szybkim krokiem przebijałem się przez tłum.
Widziałem ją. Byłem pewny, że to ona.
Szybko lustrowałem tłum ludzi, ale nigdzie nie mogłem jej zobaczyć.
Natychmiast przeklinałem w myślach. Nagle poczułem, że muszę pojechać tam. W miejsce gdzie wszystko się zaczęło.
Wsiadłem w taksówkę i udałem się na miejsce.
Powoli wysiadłem z żółtego samochodu a w moich oczach pojawiły się łzy. Cały dom wraz z ogrodem był doszczętnie spalony. Teraz nic mi nie zostało jedynie myśl, że ona gdzieś jest i nadzieja, że myśli o mnie. Z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu, które zmywały ze mnie cierpienie.
Szedłem do parku ze spuszczoną głową. Wszystko nie miało sensu. Znowu.
Byłem cały przemoczony. Siadając na ławkę spojrzałem w górę i zamknąłem oczy.
Czemu ciebie tu nie ma?
Spytałem a z moich policzków spływały łzy. Zycie bez niej nie miało sensu. 10 Lat przezywałem ten sam koszmar. Nikt nie potrafił mi jej zastąpić.
Jedna noc tak właśnie odmieniła mi życie. Ona stała się moim powietrzem.
~~*~~
Leżałam na hotelowym łóżku i myślałam. Myślałam nad tym jak mogę znaleźć moje dziecko. Nic o mnie nie wiem. A właśnie to bolało mnie najbardziej.
Może być podobny do niego, ale jak mam go znaleźć. Wiem tylko jak się nazywa, ale czy to coś da?
Nagle wstałam i postanowiłam działać. Otarła pojedyncze łzy. I wyszłam z hotelu.
Pobiegłam na komisariat.
Nie zwracałam uwagi na zimno spowodowane deszczem. Cała przemoczona weszłam do budynku.
-Przepraszam chciałabym odnaleźć syna. - Skierowałam się do policjanta, który siedział na recepcji. Jego wzrok był współczuciem dla mnie. Nic dziwnego stanęła przed nim kobieta przemoczona do suchej nitki a tusz do rzęs spływał mi po rumianych policzkach
-Proszę za mną. - Poszliśmy do osobnego pomieszczenia. Kazał mi usiąść.- Jak się nazywa?
-Tomy- odpowiedziałam roztrzęsiona. Tomy Morgan.
-Zaraz sprawdzę.- Wpisał coś w komputer, a potem się na chwilę zatrzymał.- Tomy Morgan jest poszukiwany, uciekł z sierocińca.
-Słucham? I wy nic z tym nie zrobiliście? - Byłam zdenerwowana bez powodu krzyczałam na komisarza
-Proszę usiąść... Rozmawiałem z pani synem. On uważa, że jeśli będzie szedł za muzyką to pani go znajdzie
-Co słucham? - Była zdezorientowana.- Jak ja mam usłyszeć jego muzykę?- Spytałam. Nie rozpoznam go nie widziałam go 10 lat.- Nagle schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać
-To on...- Podał mi zdjęcie i chusteczki.
Powoli popatrzyłam na fotografię. Delikatnie wzięłam kawałek papieru a na moich ustach pojawił się uśmiech. Przejechałam palcem po zdjęciu. -Moje dziecko- wyszeptałam
Miało takie same oczy jak jego tata.
-Proszę mi tylko powiedzieć, dlaczego teraz?- Zapytał komisarz
-Ja.. Nie wiedziałam.- Wydukałam ocierając łzy.
Policjant skiną tylko głową.
-Pomogłem pani jak mogłem. To wszystko z mojej strony- powiedział wstając
-Dziękuję.- Opuściłam pomieszczenie i budynek.
Teraz miałam jeden cel odnaleźć mojego syna.
~~*~~
-Uwaga! Przed państwem Mikę Davis. - Wykrzyczał magik
Wyszedłem na środek z gitarą
Pierwsze pociągnięcia struną. Oklaski przechodniów. Uśmiech na ustach. I muzyka płynąca z pod moich palców.
Byłem w swoim żywiole.
15 minutowy koncert zakończył zdenerwowany magik. Od dawna wyzywał się na mieszkańcach starego teatru. Niestety z mojego powodu nie mógł znaleźć dla mnie miejsca gdzie będę mógł zagrać prawdziwy koncert
Znowu wróciliśmy do hali, a tam czekali na nas policjanci
Którzy przyszli za Maxem? Mężczyzna pociągną mnie za ramię i zaprowadził za kartonowe pudła.
-Teraz uciekaj i nie daj się złapać. Spotkamy się pod łukiem.
Miałem strach w oczach. Bałem się tego. Ale wiedziałem, że magik nie zrobi mi krzywdy i chce dla mnie jak najlepiej.
Zacząłem uciekać, biegnąc przed siebie.
Za mną było tylko słychać płacz dzieci i tłuczenie szyb.
Nie wiem gdzie zmierzałem. Po prostu uciekałem.
Nagle usłyszałem coś pięknego. Muzykę.
Zatrzymałem się odwracając
Próbowałem dowiedzieć się skąd dobiega ten cudny dźwięk
Kościół. Duży, stary kościół.
To stamtąd dobiegała melodia. Szybko ruszyłem w tamtym kierunku
Wszedłem do środka rozglądając się
Moim oczom ukazała się mała dziewczynka a za nią chór.
To było piękne. Z takich małych płuc wydobywał się taki głos
Usiadłem w ławce słuchając
A mała dziewczynka uśmiechała się do mnie.
Odwzajemniłem gest. To było takie cudowne, ale w końcu skończyli
Reszta osób wyszła z kościoła a ona podeszła do mnie.
-Cześć..- Zacząłem. Pięknie śpiewasz
-Cześć jestem Julia- odpowiedziała odważnie
-A ja... Mike.
-miło mi cię poznać - nagle Jula wyciągnęła do mnie rękę
Odwzajemniłem gest
-Jesteś tu sam?- Spytała po chwili
-Tak.
-A gdzie twoi rodzice- w jej oczach było zmieszanie
-Szukam ich.
-Jak to. Może pójdziemy na policję.
-Nie, oni mnie usłyszą i wtedy znajda
A na policje nie możemy iść
-Wiem. Chodź ze mną. - Pociągnęła mnie za rękę i wyszliśmy z kościoła
Szedłem za nią trzymając za dłoń
Zaprowadziła mnie do dużego domu. Cicho weszliśmy do środka i pobiegliśmy do niewielkiego pokoju.
-Gdzie idziemy?
-Do mojego pokoju -odparła szeptem
-Aa okay...
Gdy byliśmy na miejscu wskazała mi ręką krzesło abym tam usiadł
Spocząłem nic nie mówiąc.
-Będziesz spać na tym materacu.- Wskazała niebieski tapczan stojący pod oknem
-Dobrze.
Powoli wstałem z krzesła i położyłem się na niewielkim łóżku.
-Dzięki.
-Nie dziękuj tylko idź spać. - Powiedziała i szybko przykryła się kołdrą
Zrobiłem jak kazała i odpłynąłem
~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~
A więc w czas się obejrzeliście z tymi komentarzami. Ale nic pośba została spełniona a wiec oto i rozdział. Przyznam, ze po 2 tygodniach przestałam tu zaglądać więc dopiero teraz zobaczyłam, że jest 6 kom. Nie wiem ile czekaliście ale ja też czekałam na wasze kom więc wam też nic się nie stało.
6 kom = nowy rozdział
Ludzie wsypywali mi do futerału pieniądze
A z moich ust nie schodził uśmiech.
W końcu wróciliśmy, bo magik kazał. Zadowolony z monet i banknotów poszedł do siebie.
A ja zostałem sam. Patrzyłem się w brudną szybę, przez którą ledwo widziałem ulicę. Delikatnie przetarłem szklaną ścianę.
-Zobaczycie kiedyś usłyszycie moją muzykę- wyszeptałem
~~*~~
-Harry chodź spóźnimy się na koncert, a najpierw trzeba dolecieć do NY- usłyszałem Louisa
W końcu przyszedł czas na powrót. Miasto, w którym zostawiłem serce.
-Już idę - odpowiedziałem i chwyciłem walizki
Odprawa, lot i byliśmy w New Yorku.
Nie wytrzymałem w moich oczach pojawiły się łzy. Powoli maszerowałem przez lotnisko. A zgraja fotoreporterów zrobiła mi zdjęcia.
~~*~~
Powoli zmierzałam po bagaż. Kątem oka widziałam jak jakaś sława przyjechała do NY. A ja? Przyjechałam szukać mojego synka. Chciałam go znaleźć przytulić i nigdy nie puścić. Lecz miała żal. Żal, że musiałam wracać do tego przeklętego miasta, które wyrządziło mi tyle nieszczęścia.
Starałam się przepychać przez te tłumy, aby wyjść z lotniska. Było ciężkie
Ale się udało. W końcu przeszłam szklane drzwi i ujrzałam szare, nudne, miasto.
Wsiadłam do taksówki jadąc do hotelu
~~*~~
-Ej chłopaki dojadę do was później- powiedziałem nagle i szybkim krokiem przebijałem się przez tłum.
Widziałem ją. Byłem pewny, że to ona.
Szybko lustrowałem tłum ludzi, ale nigdzie nie mogłem jej zobaczyć.
Natychmiast przeklinałem w myślach. Nagle poczułem, że muszę pojechać tam. W miejsce gdzie wszystko się zaczęło.
Wsiadłem w taksówkę i udałem się na miejsce.
Powoli wysiadłem z żółtego samochodu a w moich oczach pojawiły się łzy. Cały dom wraz z ogrodem był doszczętnie spalony. Teraz nic mi nie zostało jedynie myśl, że ona gdzieś jest i nadzieja, że myśli o mnie. Z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu, które zmywały ze mnie cierpienie.
Szedłem do parku ze spuszczoną głową. Wszystko nie miało sensu. Znowu.
Byłem cały przemoczony. Siadając na ławkę spojrzałem w górę i zamknąłem oczy.
Czemu ciebie tu nie ma?
Spytałem a z moich policzków spływały łzy. Zycie bez niej nie miało sensu. 10 Lat przezywałem ten sam koszmar. Nikt nie potrafił mi jej zastąpić.
Jedna noc tak właśnie odmieniła mi życie. Ona stała się moim powietrzem.
~~*~~
Leżałam na hotelowym łóżku i myślałam. Myślałam nad tym jak mogę znaleźć moje dziecko. Nic o mnie nie wiem. A właśnie to bolało mnie najbardziej.
Może być podobny do niego, ale jak mam go znaleźć. Wiem tylko jak się nazywa, ale czy to coś da?
Nagle wstałam i postanowiłam działać. Otarła pojedyncze łzy. I wyszłam z hotelu.
Pobiegłam na komisariat.
Nie zwracałam uwagi na zimno spowodowane deszczem. Cała przemoczona weszłam do budynku.
-Przepraszam chciałabym odnaleźć syna. - Skierowałam się do policjanta, który siedział na recepcji. Jego wzrok był współczuciem dla mnie. Nic dziwnego stanęła przed nim kobieta przemoczona do suchej nitki a tusz do rzęs spływał mi po rumianych policzkach
-Proszę za mną. - Poszliśmy do osobnego pomieszczenia. Kazał mi usiąść.- Jak się nazywa?
-Tomy- odpowiedziałam roztrzęsiona. Tomy Morgan.
-Zaraz sprawdzę.- Wpisał coś w komputer, a potem się na chwilę zatrzymał.- Tomy Morgan jest poszukiwany, uciekł z sierocińca.
-Słucham? I wy nic z tym nie zrobiliście? - Byłam zdenerwowana bez powodu krzyczałam na komisarza
-Proszę usiąść... Rozmawiałem z pani synem. On uważa, że jeśli będzie szedł za muzyką to pani go znajdzie
-Co słucham? - Była zdezorientowana.- Jak ja mam usłyszeć jego muzykę?- Spytałam. Nie rozpoznam go nie widziałam go 10 lat.- Nagle schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać
-To on...- Podał mi zdjęcie i chusteczki.
Powoli popatrzyłam na fotografię. Delikatnie wzięłam kawałek papieru a na moich ustach pojawił się uśmiech. Przejechałam palcem po zdjęciu. -Moje dziecko- wyszeptałam
Miało takie same oczy jak jego tata.
-Proszę mi tylko powiedzieć, dlaczego teraz?- Zapytał komisarz
-Ja.. Nie wiedziałam.- Wydukałam ocierając łzy.
Policjant skiną tylko głową.
-Pomogłem pani jak mogłem. To wszystko z mojej strony- powiedział wstając
-Dziękuję.- Opuściłam pomieszczenie i budynek.
Teraz miałam jeden cel odnaleźć mojego syna.
~~*~~
-Uwaga! Przed państwem Mikę Davis. - Wykrzyczał magik
Wyszedłem na środek z gitarą
Pierwsze pociągnięcia struną. Oklaski przechodniów. Uśmiech na ustach. I muzyka płynąca z pod moich palców.
Byłem w swoim żywiole.
15 minutowy koncert zakończył zdenerwowany magik. Od dawna wyzywał się na mieszkańcach starego teatru. Niestety z mojego powodu nie mógł znaleźć dla mnie miejsca gdzie będę mógł zagrać prawdziwy koncert
Znowu wróciliśmy do hali, a tam czekali na nas policjanci
Którzy przyszli za Maxem? Mężczyzna pociągną mnie za ramię i zaprowadził za kartonowe pudła.
-Teraz uciekaj i nie daj się złapać. Spotkamy się pod łukiem.
Miałem strach w oczach. Bałem się tego. Ale wiedziałem, że magik nie zrobi mi krzywdy i chce dla mnie jak najlepiej.
Zacząłem uciekać, biegnąc przed siebie.
Za mną było tylko słychać płacz dzieci i tłuczenie szyb.
Nie wiem gdzie zmierzałem. Po prostu uciekałem.
Nagle usłyszałem coś pięknego. Muzykę.
Zatrzymałem się odwracając
Próbowałem dowiedzieć się skąd dobiega ten cudny dźwięk
Kościół. Duży, stary kościół.
To stamtąd dobiegała melodia. Szybko ruszyłem w tamtym kierunku
Wszedłem do środka rozglądając się
Moim oczom ukazała się mała dziewczynka a za nią chór.
To było piękne. Z takich małych płuc wydobywał się taki głos
Usiadłem w ławce słuchając
A mała dziewczynka uśmiechała się do mnie.
Odwzajemniłem gest. To było takie cudowne, ale w końcu skończyli
Reszta osób wyszła z kościoła a ona podeszła do mnie.
-Cześć..- Zacząłem. Pięknie śpiewasz
-Cześć jestem Julia- odpowiedziała odważnie
-A ja... Mike.
-miło mi cię poznać - nagle Jula wyciągnęła do mnie rękę
Odwzajemniłem gest
-Jesteś tu sam?- Spytała po chwili
-Tak.
-A gdzie twoi rodzice- w jej oczach było zmieszanie
-Szukam ich.
-Jak to. Może pójdziemy na policję.
-Nie, oni mnie usłyszą i wtedy znajda
A na policje nie możemy iść
-Wiem. Chodź ze mną. - Pociągnęła mnie za rękę i wyszliśmy z kościoła
Szedłem za nią trzymając za dłoń
Zaprowadziła mnie do dużego domu. Cicho weszliśmy do środka i pobiegliśmy do niewielkiego pokoju.
-Gdzie idziemy?
-Do mojego pokoju -odparła szeptem
-Aa okay...
Gdy byliśmy na miejscu wskazała mi ręką krzesło abym tam usiadł
Spocząłem nic nie mówiąc.
-Będziesz spać na tym materacu.- Wskazała niebieski tapczan stojący pod oknem
-Dobrze.
Powoli wstałem z krzesła i położyłem się na niewielkim łóżku.
-Dzięki.
-Nie dziękuj tylko idź spać. - Powiedziała i szybko przykryła się kołdrą
Zrobiłem jak kazała i odpłynąłem
~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~
A więc w czas się obejrzeliście z tymi komentarzami. Ale nic pośba została spełniona a wiec oto i rozdział. Przyznam, ze po 2 tygodniach przestałam tu zaglądać więc dopiero teraz zobaczyłam, że jest 6 kom. Nie wiem ile czekaliście ale ja też czekałam na wasze kom więc wam też nic się nie stało.
6 kom = nowy rozdział
środa, 28 sierpnia 2013
Rozdział 5
Zapadała noc wiatr nucił mi kołysankę wraz z kroplami deszczu
Siedziałem na łóżku podejmując ważną decyzję.
W mojej głowie był natłok myśli. Ale ja byłem już pewien. Musiałem barć sprawy w swoje ręce i ruszyć przed siebie
Wstałem gwałtownie z materaca i spakowałem do małego plecaka parę rzeczy.
Głęboko odetchnąłem i opuściłem mury miejsca w którym spędziłem 10 lat
Biegłem ile sił, przed siebie. Ciemna noc ogarnęła miasto, ale nie mogłem zawrócić.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wiatr targał moje włosy a ja cieszyłem się wolnością.
Biegłem środkiem ulicy nic mnie nie obchodziło. Nagle oślepił mnie blask reflektorów samochodowych pisk opon ostre hamowanie i przerażenie w moich oczach.
-Co mam z nim zrobić?- nagle otworzyłem zaspane oczy i powoli się rozciągnąłem. -Dobrze, rozumiem.- po tych słowach drzwi do auta otworzyły się a na horyzoncie pojawił się straszy miły pan.
Uśmiechnąłem się nieśmiało, ale nie wiedziałem o co chodzi.
-Witaj....-mężczyzna niezręcznie się zmieszał próbując przypomnieć sobie jak mam na imię
-Tommy..- wymamrotałem zeskakując na chodnik.
-Słuchaj smyku musisz tutaj poczekać aż nie odbierze cię twój opiekun.- tłumaczył mi bardzo wyraźnie
-Ale ja nie chcę.
-Jak to nie chcesz? - zdziwił się mężczyzna- Nie mogę z tobą czekać bo mam własne życie.
-No to niech pan wraca.- wzruszyłem ramionami
Czterdziestolatek latek był lekko zdziwiony. Powoli wsiadał do samochodu nie spuszczając ze mnie wzroku.
Rozglądałem się i wcale nie miałem zamiaru tu stać
Gdy czarny samochód znikną z horyzontu ruszyłem przed siebie.
Szedłem za muzyką
Która zaprowadziła mnie na deptak nowojorskiego miasta.
Chodnikiem przeszedłem do parku gdzie odnalazłem prawdziwą muzykę
Liście powiewały na wietrze dając rytm a ludzie wystukiwali melodię. Nagle moim oczom ukazał się chłopak.
Stał na środku z gitarą i grał
Jego palce sprytnie szarpały struny które wydobywały magiczny dźwięk.
Podszedłem do niego
-Cześć- powiedziałem z uśmiechem
-Cześć .
-Ładnie grasz. Masz talent.
-Dzięki ..W końcu muszę zarabiać
-Zarabiać? Ale jak to...- spytałem zdziwiony
-No co?- patrzył na mnie dziwnie.-Dobra spadam stąd a ty wracaj do mamusi
-Chciałbym.- odpowiedziałem spuszczając wzrok w dół
-Boże jak się zgubiłeś to nie długo będą psy to cię zbiorą
-Ja nie chcę tam wracać- w moich oczach pojawiły się łzy
-Świetnie... weź nie rycz.- włożył gitarę w.pokrowiec i ruszył przed siebie
Postanowiłem ruszyć zanim i postawić wszystko na jedną kartę.
-Odczep się ode mnie.- burknął
Zignorowałem go podążałem za nim dalej
-Mały powiedziałem odczep się nie dotarło ?!
-mogę pójść z tobą nie mam gdzie się podziać.
-Jak nie masz gdzie? Aaa z.sierocińca jesteś ...
Lekko pokiwałem głową i czekałem na jego reakcję.
-Masz jakąś kasę ?
Nagle z kieszeni wyciągnąłem 3 zielone banknoty .
-Świetnie...Dobra chodź
Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Ruszyłem zadowolony za chłopcem który co raz poprawiał gitarę na swoim ramieniu
Weszliśmy do jakiegoś magazynu.
Trochę się przestraszyłem. Co raz mijaliśmy dzieci które grały na instrumentach gdy usłyszałem muzykę moje serce się uradowało
Weszliśmy tak jakby do sali głównej. Nastała cisza przerywana tylko stukotem jednej pary butów
Wszystkie dzieci natychmiast usiadły w kółko i czekały.
W pomieszczeniu pojawił się mężczyzna
-Witajcie moi kochani- powiedział z uśmiechem
-Witaj magiku .
-Kogo my tu mamy - powiedział zatrzymując wzrok na mnie
Wszyscy inni też na mnie spojrzeli a ja się wystraszyłem
Lekko cofnąłem się do tyłu a mężczyzna podszedł do mnie
Wziął mnie za kołnierz bluzy podnosząc
-Co ty tu robisz? Nie mam kasy na wykarmienie kolejnej gęby.- przyglądał się na mnie z uwagą
-Ja... nie mam gdzie iść- wyjąkałem
Nagle odsuną się ode mnie i chwycił moje ręce
-Pff... przecież ty nigdy nie grałeś- powiedział z pogarda. - możesz zostać na jedną noc a potem szukaj szczęścia gdzie indziej - po tych słowach zdjął kapelusz i podchodził do każdego dziecka bez wyjątku
One wsypywały mu monety wygrzebując je z kieszeni
Ciężko przełknąłem ślinę. Po paru minutach wszyscy się rozeszli a ja zostałem sam.
Rozglądałem się po tym wszystkim.
Po cichu podszedłem do gitary leżącej obok dużego okna
Ukucnąłem przy niej opuszkami palców dotykając strun
Dzwięk który rozszedł się po sali spodobał mi sie
Zrobiłem tak.jeszcze raz i jeszcze.
Nagle zacząłem tworzyć muzykę. Uderzałem o struny i szarpałem je co powodowało u mnie radość.
Uśmiechałem się z zadowoleniem. To było coś .. Nigdy tego nie robiłem. To był mój pierwszy raz gdy zacząłem tworzyć muzykę... prawdziwa muzykę.
-Moja roxy! Zabije kretyna!- usłyszałem
Lecz nie przestałem grać. Z uśmiechem nadal uderzałem i szarpnąłem struny.
W pomieszczeniu pojawili se wszyscy łącznie z magikiem
Przyglądali się dla mnie ze zdziwieniem na twarzy.
A ja się uśmiechałem dumny
-To było wspaniałe- wyszeptał mężczyzna gdy skończyłem
-Dzięki ..-.mruknalem
Stałem na głównej ulicy i robiłem to co kocham czyli grałem. Przede mną stał tłum ludzi cieszących się i tańczących
Dawałem popis aby im się podobało .
W futerale pojawiały się metalowe monety a nawet zielone banknoty. Co raz spoglądałem na magika który stał zadowolony.
Wszystko szło po jego myśli.
Kochałem to co robiłem w koncu mogłem zaznacz szczęścia na ktore czekałem 10 lat.
Siedziałem na łóżku podejmując ważną decyzję.
W mojej głowie był natłok myśli. Ale ja byłem już pewien. Musiałem barć sprawy w swoje ręce i ruszyć przed siebie
Wstałem gwałtownie z materaca i spakowałem do małego plecaka parę rzeczy.
Głęboko odetchnąłem i opuściłem mury miejsca w którym spędziłem 10 lat
Biegłem ile sił, przed siebie. Ciemna noc ogarnęła miasto, ale nie mogłem zawrócić.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wiatr targał moje włosy a ja cieszyłem się wolnością.
Biegłem środkiem ulicy nic mnie nie obchodziło. Nagle oślepił mnie blask reflektorów samochodowych pisk opon ostre hamowanie i przerażenie w moich oczach.
~~*~~
-Co mam z nim zrobić?- nagle otworzyłem zaspane oczy i powoli się rozciągnąłem. -Dobrze, rozumiem.- po tych słowach drzwi do auta otworzyły się a na horyzoncie pojawił się straszy miły pan.
Uśmiechnąłem się nieśmiało, ale nie wiedziałem o co chodzi.
-Witaj....-mężczyzna niezręcznie się zmieszał próbując przypomnieć sobie jak mam na imię
-Tommy..- wymamrotałem zeskakując na chodnik.
-Słuchaj smyku musisz tutaj poczekać aż nie odbierze cię twój opiekun.- tłumaczył mi bardzo wyraźnie
-Ale ja nie chcę.
-Jak to nie chcesz? - zdziwił się mężczyzna- Nie mogę z tobą czekać bo mam własne życie.
-No to niech pan wraca.- wzruszyłem ramionami
Czterdziestolatek latek był lekko zdziwiony. Powoli wsiadał do samochodu nie spuszczając ze mnie wzroku.
Rozglądałem się i wcale nie miałem zamiaru tu stać
Gdy czarny samochód znikną z horyzontu ruszyłem przed siebie.
Szedłem za muzyką
Która zaprowadziła mnie na deptak nowojorskiego miasta.
Chodnikiem przeszedłem do parku gdzie odnalazłem prawdziwą muzykę
Liście powiewały na wietrze dając rytm a ludzie wystukiwali melodię. Nagle moim oczom ukazał się chłopak.
Stał na środku z gitarą i grał
Jego palce sprytnie szarpały struny które wydobywały magiczny dźwięk.
Podszedłem do niego
-Cześć- powiedziałem z uśmiechem
-Cześć .
-Ładnie grasz. Masz talent.
-Dzięki ..W końcu muszę zarabiać
-Zarabiać? Ale jak to...- spytałem zdziwiony
-No co?- patrzył na mnie dziwnie.-Dobra spadam stąd a ty wracaj do mamusi
-Chciałbym.- odpowiedziałem spuszczając wzrok w dół
-Boże jak się zgubiłeś to nie długo będą psy to cię zbiorą
-Ja nie chcę tam wracać- w moich oczach pojawiły się łzy
-Świetnie... weź nie rycz.- włożył gitarę w.pokrowiec i ruszył przed siebie
Postanowiłem ruszyć zanim i postawić wszystko na jedną kartę.
-Odczep się ode mnie.- burknął
Zignorowałem go podążałem za nim dalej
-Mały powiedziałem odczep się nie dotarło ?!
-mogę pójść z tobą nie mam gdzie się podziać.
-Jak nie masz gdzie? Aaa z.sierocińca jesteś ...
Lekko pokiwałem głową i czekałem na jego reakcję.
-Masz jakąś kasę ?
Nagle z kieszeni wyciągnąłem 3 zielone banknoty .
-Świetnie...Dobra chodź
Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Ruszyłem zadowolony za chłopcem który co raz poprawiał gitarę na swoim ramieniu
Weszliśmy do jakiegoś magazynu.
Trochę się przestraszyłem. Co raz mijaliśmy dzieci które grały na instrumentach gdy usłyszałem muzykę moje serce się uradowało
Weszliśmy tak jakby do sali głównej. Nastała cisza przerywana tylko stukotem jednej pary butów
Wszystkie dzieci natychmiast usiadły w kółko i czekały.
W pomieszczeniu pojawił się mężczyzna
-Witajcie moi kochani- powiedział z uśmiechem
-Witaj magiku .
-Kogo my tu mamy - powiedział zatrzymując wzrok na mnie
Wszyscy inni też na mnie spojrzeli a ja się wystraszyłem
Lekko cofnąłem się do tyłu a mężczyzna podszedł do mnie
Wziął mnie za kołnierz bluzy podnosząc
-Co ty tu robisz? Nie mam kasy na wykarmienie kolejnej gęby.- przyglądał się na mnie z uwagą
-Ja... nie mam gdzie iść- wyjąkałem
Nagle odsuną się ode mnie i chwycił moje ręce
-Pff... przecież ty nigdy nie grałeś- powiedział z pogarda. - możesz zostać na jedną noc a potem szukaj szczęścia gdzie indziej - po tych słowach zdjął kapelusz i podchodził do każdego dziecka bez wyjątku
One wsypywały mu monety wygrzebując je z kieszeni
Ciężko przełknąłem ślinę. Po paru minutach wszyscy się rozeszli a ja zostałem sam.
Rozglądałem się po tym wszystkim.
Po cichu podszedłem do gitary leżącej obok dużego okna
Ukucnąłem przy niej opuszkami palców dotykając strun
Dzwięk który rozszedł się po sali spodobał mi sie
Zrobiłem tak.jeszcze raz i jeszcze.
Nagle zacząłem tworzyć muzykę. Uderzałem o struny i szarpałem je co powodowało u mnie radość.
Uśmiechałem się z zadowoleniem. To było coś .. Nigdy tego nie robiłem. To był mój pierwszy raz gdy zacząłem tworzyć muzykę... prawdziwa muzykę.
-Moja roxy! Zabije kretyna!- usłyszałem
Lecz nie przestałem grać. Z uśmiechem nadal uderzałem i szarpnąłem struny.
W pomieszczeniu pojawili se wszyscy łącznie z magikiem
Przyglądali się dla mnie ze zdziwieniem na twarzy.
A ja się uśmiechałem dumny
-To było wspaniałe- wyszeptał mężczyzna gdy skończyłem
-Dzięki ..-.mruknalem
~~*~~
Stałem na głównej ulicy i robiłem to co kocham czyli grałem. Przede mną stał tłum ludzi cieszących się i tańczących
Dawałem popis aby im się podobało .
W futerale pojawiały się metalowe monety a nawet zielone banknoty. Co raz spoglądałem na magika który stał zadowolony.
Wszystko szło po jego myśli.
Kochałem to co robiłem w koncu mogłem zaznacz szczęścia na ktore czekałem 10 lat.
~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~
Przepraszam że z opóźnieniem ale mam karę. rodzice są w parcy więc wykorzystała moment. Więc tak dodałam rozdzial ale jest mi przykro że pod ostatnim był tylko 1 komentarz. A np.: pod prologiem 6 a pod wczesniejszym rozdziałem 5. Czy to są jakieś żarty. Więc zmusiliście mnie to czynu którego nie chciałam nigdy robic. Kolejny rozdział będzie wtedy gdy pod tym postem pojawią się 6 kmentarzy. Wiem że stac was na to. A i przeprzaszam że z błędami ale robilam to na szybko. |Aby był.
6komentarzy = nowy rozdział
Subskrybuj:
Posty (Atom)