środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 5

Zapadała noc wiatr nucił mi kołysankę wraz z kroplami deszczu
Siedziałem na łóżku podejmując ważną decyzję.
W mojej głowie był natłok myśli. Ale ja byłem już pewien. Musiałem barć sprawy w swoje ręce i ruszyć przed siebie
Wstałem gwałtownie z materaca i spakowałem do małego plecaka parę rzeczy.
Głęboko odetchnąłem i opuściłem mury miejsca w którym spędziłem 10 lat
Biegłem ile sił, przed siebie. Ciemna noc ogarnęła miasto, ale nie mogłem zawrócić.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wiatr targał moje włosy a ja cieszyłem się wolnością.
Biegłem środkiem ulicy nic mnie nie obchodziło. Nagle oślepił mnie blask reflektorów samochodowych pisk opon ostre hamowanie i przerażenie w moich oczach.

~~*~~

-Co mam z nim zrobić?- nagle otworzyłem zaspane oczy i powoli się rozciągnąłem. -Dobrze, rozumiem.- po tych słowach drzwi do auta otworzyły się a na horyzoncie pojawił się straszy miły pan.
Uśmiechnąłem się nieśmiało, ale nie wiedziałem o co chodzi.
-Witaj....-mężcz​yzna niezręcznie się zmieszał próbując przypomnieć sobie jak mam na imię
-Tommy..- wymamrotałem zeskakując na chodnik.
-Słuchaj smyku musisz tutaj poczekać aż nie odbierze cię twój opiekun.- tłumaczył mi bardzo wyraźnie
-Ale ja nie chcę.
-Jak to nie chcesz? - zdziwił się mężczyzna- Nie mogę z tobą czekać bo mam własne życie.
-No to niech pan wraca.- wzruszyłem ramionami
Czterdziestolate​k latek był lekko zdziwiony. Powoli wsiadał do samochodu nie spuszczając ze mnie wzroku.
Rozglądałem się i wcale nie miałem zamiaru tu stać
Gdy czarny samochód znikną z horyzontu ruszyłem przed siebie.
Szedłem za muzyką
Która zaprowadziła mnie na deptak nowojorskiego miasta.
Chodnikiem przeszedłem do parku gdzie odnalazłem prawdziwą muzykę
Liście powiewały na wietrze dając rytm a ludzie wystukiwali melodię. Nagle moim oczom ukazał się chłopak.
Stał na środku z gitarą i grał
Jego palce sprytnie szarpały struny które wydobywały magiczny dźwięk.
Podszedłem do niego
-Cześć- powiedziałem z uśmiechem
-Cześć .
-Ładnie grasz. Masz talent.
-Dzięki ..W końcu muszę zarabiać
-Zarabiać? Ale jak to...- spytałem zdziwiony
-No co?- patrzył na mnie dziwnie.-Dobra spadam stąd a ty wracaj do mamusi
-Chciałbym.- odpowiedziałem spuszczając wzrok w dół
-Boże jak się zgubiłeś to nie długo będą psy to cię zbiorą
-Ja nie chcę tam wracać- w moich oczach pojawiły się łzy
-Świetnie... weź nie rycz.- włożył gitarę w.pokrowiec i ruszył przed siebie
Postanowiłem ruszyć zanim i postawić wszystko na jedną kartę.
-Odczep się ode mnie.- burknął
Zignorowałem go podążałem za nim dalej
-Mały powiedziałem odczep się nie dotarło ?!
-mogę pójść z tobą nie mam gdzie się podziać.
-Jak nie masz gdzie? Aaa z.sierocińca jesteś ...
Lekko pokiwałem głową i czekałem na jego reakcję.
-Masz jakąś kasę ?
Nagle z kieszeni wyciągnąłem 3 zielone banknoty .
-Świetnie...Dobr​a chodź
Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Ruszyłem zadowolony za chłopcem który co raz poprawiał gitarę na swoim ramieniu
Weszliśmy do jakiegoś magazynu.
Trochę się przestraszyłem. Co raz mijaliśmy dzieci które grały na instrumentach gdy usłyszałem muzykę moje serce się uradowało
Weszliśmy tak jakby do sali głównej. Nastała cisza przerywana tylko stukotem jednej pary butów
Wszystkie dzieci natychmiast usiadły w kółko i czekały.
W pomieszczeniu pojawił się mężczyzna
-Witajcie moi kochani- powiedział z uśmiechem
-Witaj magiku .
-Kogo my tu mamy - powiedział zatrzymując wzrok na mnie
Wszyscy inni też na mnie spojrzeli a ja się wystraszyłem
Lekko cofnąłem się do tyłu a mężczyzna podszedł do mnie
Wziął mnie za kołnierz bluzy podnosząc
-Co ty tu robisz? Nie mam kasy na wykarmienie kolejnej gęby.- przyglądał się na mnie z uwagą
-Ja... nie mam gdzie iść- wyjąkałem
Nagle odsuną się ode mnie i chwycił moje ręce
-Pff... przecież ty nigdy nie grałeś- powiedział z pogarda. - możesz zostać na jedną noc a potem szukaj szczęścia gdzie indziej - po tych słowach zdjął kapelusz i podchodził do każdego dziecka bez wyjątku
One wsypywały mu monety wygrzebując je z kieszeni
Ciężko przełknąłem ślinę. Po paru minutach wszyscy się rozeszli a ja zostałem sam.
Rozglądałem się po tym wszystkim.
Po cichu podszedłem do gitary leżącej obok dużego okna
Ukucnąłem przy niej opuszkami palców dotykając strun
Dzwięk który rozszedł się po sali spodobał mi sie
Zrobiłem tak.jeszcze raz i jeszcze.
Nagle zacząłem tworzyć muzykę. Uderzałem o struny i szarpałem je co powodowało u mnie radość.
Uśmiechałem się z zadowoleniem. To było coś .. Nigdy tego nie robiłem. To był mój pierwszy raz gdy zacząłem tworzyć muzykę... prawdziwa muzykę.
-Moja roxy! Zabije kretyna!- usłyszałem
Lecz nie przestałem grać. Z uśmiechem nadal uderzałem i szarpnąłem struny.
W pomieszczeniu pojawili se wszyscy łącznie z magikiem
Przyglądali się dla mnie ze zdziwieniem na twarzy.
A ja się uśmiechałem dumny
-To było wspaniałe- wyszeptał mężczyzna gdy skończyłem
-Dzięki ..-.mruknalem

~~*~~

Stałem na głównej ulicy i robiłem to co kocham czyli grałem. Przede mną stał tłum ludzi cieszących się i tańczących
Dawałem popis aby im się podobało .
W futerale pojawiały się metalowe monety a nawet zielone banknoty. Co raz spoglądałem na magika który stał zadowolony.
Wszystko szło po jego myśli.
Kochałem to co robiłem w koncu mogłem zaznacz szczęścia na ktore czekałem 10 lat.

~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~
Przepraszam że z opóźnieniem ale mam karę. rodzice są w parcy więc wykorzystała moment. Więc tak dodałam rozdzial ale jest mi przykro że pod ostatnim był tylko 1 komentarz. A np.: pod prologiem 6 a pod wczesniejszym rozdziałem 5. Czy to są jakieś żarty. Więc zmusiliście mnie to czynu którego nie chciałam nigdy robic. Kolejny rozdział będzie wtedy gdy pod tym postem pojawią się 6 kmentarzy. Wiem że stac was na to. A i przeprzaszam że z błędami ale robilam to na szybko. |Aby był. 

6komentarzy = nowy rozdział 

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 4

Szedłem zatłoczoną ulicą Londynu spiesząc się do wytwórni. Pomińmy fakt że byłem jej szefem ale nie wypadało się spóźniać. Samochód miałem w naprawie więc byłem skazany na spacer
Powoli przebijałem się przez tłum ludzi którzy byli zajęci własnymi problemami.
Nagle kogoś potrąciłem.
-O przepraszam -powiedziałem po chwili pomagając wstać dla przechodniego
-Nie ma ...sprawy.- spojrzał na mnie blondyn o niebieskich oczach.
-Niall?-spytałem​ zaskoczony
-Nadal mam tak na imię. Cześć Hazz miło cię widzieć.
-Stary. Tyle lat. A ty nadal nic się nie zmieniłeś- po tych słowach uścisnąłem jego dłoń i poklepałem po ramieniu
-Ty również. Fajnie cię widzieć. Słuchaj a może się spotkamy co? Wszyscy.
-Świetny pomysł. Kiedy i gdzie? -zapytałem
-Dzisiaj. Dzisiaj wieczorem u mnie. Tu masz adres.- podał mi karteczkę z danymi
-Dzięki. Przepraszam ale muszę lecieć bo się spóźnię
-Dobra na razie.- pożegnaliśmy się i pobiegłem do pracy

~~*~~
Powoli kończyłam lekcje muzyki.
Ostatnie pociągnięcia smyczka spowodowały smutek na twarzach dzieci.
-Na dzisiaj tyle. Do zobaczenia w poniedziałek.- uśmiechnęłam się. Dzieci spakowały swoje instrumenty i wyszły.
Ciężko wypuściłam powietrze z ust i zaczęłam chować symfonie Mozarta do zielonej teczki
Wzięłam torebkę i również opuściłam klasę
Powoli spacerowałam zmierzając do domu. Wiatr rozwiewał moje starannie ułożone włosy. California o tej porze roku mieniła się złotymi kolorami.
Naprawdę było pięknie. Nie to co deszczowy Nowy Jork gdzie stoi budynek na budynku
-Lena!- głos Evelin wołał mnie z drugiego końca ulicy
Odwróciłam się w stronę przyjaciółki.-O cześć .
-Witaj. Mam dla ciebie fantastyczne wieści- powiedzia​ła zadowolona wręczając mi ulotkę
Spojrzałam na papierek dokładnie go czytając.-Nie ma mowy.
-Ale Lena to dla ciebie wielka szansa. Wielki powrót Leny Adams. A ja będę ci akompaniować.- bl​ondynka nie dawała za wygraną
-Nie gram już.
-Potraktuj to jako pożegnalny występ kończący twoją karierę. Proszę przemyśl to.-kobieta spojrzała mi prosto w oczy i odeszła
Westchnęłam i wróciłam do domu

~~*~~
Wziąłem głęboki wdech i zapukałem do drzwi.
Otworzył mi Niall prosząc do środka.
Niepewnie wszedłem do przedpokoju. Jednak 10 lat to masa czasu. Nie bylem pewien jak zareagują moi dawni przyjaciele
-Cześć Harry.- Zayn od razu dopadł mnie przytulając tak jak i Liam.
Bylem zszokowany
-No witajcie -powiedziałem z lekkim trudem
Oni nie byli ze mną skłóceni chyba nie mieli żalu
Po parunastu minutach poczułem się pewniej. Zaczęliśmy wspominać stare dobre czasy.
Louis tylko się nie odzywał. Znaczy do mnie. Ignorował mnie. Wstał i poszedł do kuchni
Przeprosiłem resztę chłopaków i ruszyłem za nim
-Masz do mnie żal? -zapytałem opierając się o blat
Spojrzał na mnie na chwilę i nalał alkohol do szklanki.
-Ej Louis nie ignoruj mnie-powoli podszedłem w jego kierunku z wyciągnięta ręką
-Nie mam do ciebie żalu. Twoje życie twoja sprawa-odpowiedział obojętnie
-To czemu się tak zachowujesz?- spytałem zdziwiony
-Bo nadal jestem wkurzony.- teraz jego wzrok skierował się w innym kierunku
-Na co?-zapytałem zdziwiony?
-Na ciebie na siebie. Trochę skomplikowałeś nam życie wiesz?
Trudno pojąć? One Direction tworzyło pięciu chłopaków. PIĘCIU.- przeliterował mi.
-Proszę zakończyłem ten rozdział. Muzyka przypomina mi o niej. -natychmiastowo skinąłem głowę i zacisnąłem zęby
-Nadal? Nie przeszło ci.- westchnął.
-To jest jak nowotwór. Zaleczysz go ale nie pozbędziesz się tego na zawsze. -szepnąłem podnosząc oczy na Louisa.
-Chodź wracamy.
Gdy zmierzałem do salonu do moich uszu doszła znana melodia.
Moje serce zaczęło bić coraz szybciej a w głowie przewijały się obrazy z tamtego wieczoru. Moje oczy natychmiastowo się zeszkliły. Moja solówka wyrażała wszystkie emocje Little Things.... Właśnie te małe rzeczy urzekły mnie w tobie.
Stanąłem przed oknem, aby chłopcy nie widzieli mojej słabości. Tęskniłem za nią... Po prostu tęskniłem.
Lekko opuszkami palców dotknąłem zimnej szyby i wpatrywałem się w nocnego muzyka który tańczył w rytmie gwiazd, a łzy same wystukiwały rytm o parapet.

~~*~~
Powoli oderwałam zziębnięte końcówki moich delikatnych rąk. Ostatni raz spojrzałam na wielkiego muzyka jakim był księżyc. A słone łzy poleciały po policzkach. W jednej ręce trzymałam zaproszenie do nowojorskiej szkoły Julliarda a w drugiej zdjęcie z tamtego wieczoru.
Chciałam tam jeszcze raz pojechać. Przypomnieć sobie wszystko.
Wrócić do dawnych wspomnień. Ale jednak bałam się spotkania z nim. Pierwszy raz nie wiedziałam co robić. Nagle zadzwonił telefon.
Podniosłam go odbierając.
-Tak zaraz będę-odpowiedzia​łam natychmiast i wyszłam z mieszkania
Wzięłam taksówkę i dotarłam na miejsce
Powoli kierowałam się po szpitalnych korytarzach aż znalazłam sale numer 16.
Tam leżał mój ojciec.
Powoli podeszłam do łóżka siadając przy nim.
-Witaj tato-powiedziała​m ze sztucznym uśmiechem
-Lena..dziecko..​
-Jakie dziecko?-zapytałam ze zdziwieniem
-Twoje.
Rzuciłam na niego oschłe spojrzenie i wstałam kierując się do okna.
-Nie chcę o tym mówić pogodziłam się z tym że odszedł.-oznajmi​łam ocierając pojedyńczął łzę
-On nie odszedł.
-Słucham-moje oczy skierowały się na zchorowanego ojca -o czym ty mówisz?
-On żyje. Masz syna.
-Co ty wygadujesz. To niemożliwe. W tedy mówiłeś że on..że on nie żyje- po tych słowach z moich oczu popłyną ocean łez
-On żyje. Jest w domu dziecka w Nowym Jorku
-Jak mogłeś? Moje dziecko? Przecież widziałeś jak cierpiałam
-Nie mogłem pozwolić, aby dziecko zrujnowało ci karierę
-Karierę? Tato!...tobie tylko kariera jest najważniejsza? Przecież ja przez ciebie straciłam dziecko. -powiedziałam załamanym głosem
-Przepraszam.
-Twoje przepraszam nie wzróci mi 10 lat z moim synem -gwałtownie podniosłam głos podchodząc do jego łóżka
-Nazywa się Tommy Morgan
Natychmiast pojechałam do domu aby spakować się na wyjazd. Nie czekałam chwili dłużej chciałam go odnaleźć
Wsiadłam w samochód i kilka godzin później była w Nowym Jorku
Te ulice. Ten zapach. Wspomnienia momentalnie wróciły jak bumerang rzucony z przed kilku lat.

~~*~~
-Chłopaki?-spyta​łem niepewnie
-Tak?- odwrócili się.
-Czy nie potrzebujecie kogoś do pomocy?-przez to spotkanie i rozmowę z Louisem uświadomiłem sobie że porzuciłem to co kocham czyli muzykę.
Louis uśmiechnął się wreszcie. Tak szczerze jak kiedyś.
-Zależy kogo, bo jesteśmy wymagający. Mamy swoje upodobania. Ten ktoś musi mieć brązowe włosy, lekko kręcone, zielone oczy i być głupim z miłości;
-To się dobrze składa bo wszystkie wymagania spełniam -zaśmiałem się niepewnie i podszedłem w stronę zespołu
Otoczyli mnie ramionami. Znowu byliśmy zespołem. jednością.

~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~
Więc wszystkie drogi prowadzą do Nowego Jorku? Co tam się wydarzy? Czy Lena odkryje w jaki sposób ojciec odebrał jej dziecko? Wszystko okaże się w następnym rozdziale. I przepraszam że w tym opowiadaniu jest tyle Little Things ale ta piosenka jest ważna dla bohaterów i ich połączyła.

Zapraszam również na nowy rozdział It was better to die.


wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 3




Mijały godziny dni oraz tygodnie dwójka młodych ludzi mijała się na ulicach nowojorskiego miasta nie spotykając się już nigdy
Harry cierpiał i próbował zapomnieć a Lena ..ponosiła konsekwencje

~~*~~
Kochałem to śpiewać ta piosenka przypominała mi o dziewczynie moich marzeń. Ale czas dorosnąć. Podjąłem decyzję.
-Chłopaki muszę wam coś powiedzieć- szepnąłem niepewnie
-Co?- spojrzeli na mnie. Louis mnie zignorował robiąc coś z mikrofonem
-Tak mam tego dość. Meczę się z tym. Mam tego dość. -po tych słowach wyszedłem ze studia i spacerowałem po mokrych uliczkach parku.
Muzyka nie miała już sensu gdy ona mnie nie słyszała .
Powoli uniosłem głowę ku gorze a deszcz obmywał moja twarz.

~~*~~
-Musisz usunąć to dziecko-powiedział kategorycznie ojciec.
-Chyba sobie żartujesz - prychnęłam .
-To wpłynie na twoją karierę nie mogę do tego dopuścić-mówił chodząc po pokoju
-Co mnie to obchodzi?!- wybuchnęłam.-Nie​ usunę dziecka!- wyszłam z domu chodząc po parku
Deszcz rozmywał mój staranny makijaż
Nie mogłam usunąć mojego maleństwa. To cząstka jego.
Chłopaka który rozkochał mnie do szaleństwa. Który skradł moje serce.
Usiadłam na ławce czule głaszcząc pokaźny brzuszek.
Z moich ust zaczęła unosić się melodia która połączyła dwojga ludzi silnym uczuciem.

~~*~~
Leżałem na łóżku wlepiając się w okno. Wsłuchiwałem się w rytm jaki wystukiwały krople deszczu.
Moje życie nie miało sensu. Naprawdę. Równie dobrze mogłem skakać z mostu i tak jej nie znajdę. Wiem że jest skrzypaczką o imieniu Lena ale nic więcej. Jej jest łatwiej odnaleźć mnie.


~~*~~
Siedziałem na krześle wlepiając się w okno. Wsłuchiwałem się w rytm jaki wystukiwały krople deszczu. Niebo płakało ale tworzyło przy tym muzykę .
Na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. W głębi serca wiedziałem że moi rodzice mnie szukają. Otarłem samotną łzę płynącą po moim policzku.
-Tommy teraz ty idziesz - usłyszałem Thomasa. Właśnie wrócił od faceta z policji
Szybko wstałem i poprawiłem mój rozciągnięty sweter.
Ruszyłem do gabinetu w którym czekał.
-Dzień dobry-powiedziałem siadając na krzesło
-Dzień dobry... Tommy Morgan tak?
-Tak zgadza się -odpowiedziałem uśmiechając się lekko
-Ile już tu jesteś?- spytał przewracając dokumenty
-10 lat 3 miesiące i 6 dni -odparłem po chwili zastanowienia. Mężczyzna spojrzał na mnie ze zdziwieniem- Liczyłem!- dodałem natychmiatstowo
- Okej.I zapewne chcesz mieć rodzinę?
-Ja mam rodzinę
-Jak to? Odwiedzają cię?
-Nie
-Dzwonią?-był mocno zdziwiony
-Nie proszę pana-ostrożnie poprawiłem się na krześle i splotłem ręce
-Więc nie masz rodziny.- popatrzył na mnie i zajrzał w papiery.
-Mam. -odparłem zadowolony. -Słyszę ich -dodałem po chwili
-Jak?
-Poprzez muzykę. Jest wszędzie-w moich oczach pojawiły się łzy.-Pewnego dnia oni usłyszą również moją muzykę
-Wiesz mały tam za murami jest więcej muzyki
-Ale moja muzyka jest od serca. Zobaczy to pan oni ja usłyszą-kolejna łza spłynęła po mojej twarzy. -Czy mogę już iść-spytałem
-Tak .. poczekaj.- podał mi jakąś wizytówkę.-To mój telefon jak coś to dzwoń .
Nic nie mówiąc posłałem lekki uśmiech ocierając słone łzy i opuściłem gabinet kierując się do pokoju
Położyłem się na łóżku patrząc w okno.
Wyobrażałem sobie moich rodziców. Co robią jak wyglądając.
Na pewno żyją muzyką. Może też szukają siebie nawzajem
Powoli zamknąłem oczy i oddałem się melodii mojego serca.
~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~

Kolejny rozdział za nami. Jak widać przeszliśmy już do teraźniejszości. Jak wam się podoba rozdział? Co sadzicie o sytuacji? Komentujcie i do napisania w piątek Ruda ;*  KOMENTUJCIE!!!

Zapraszam !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
http://it-was-better-to-die.blogspot.com/


sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 2

-Co ty wyprawiasz? Gdzie byłaś? -zaczął zasypywać mnie pytaniami podnosząc ton głosu
-U koleżanki.
-Zaraz musimy ruszać wsiadaj-gwałtown​ie szarpną moje ramię i pociagną w stronę auta
-Puść mnie!- wyrwałam się .
-Lena!- powiedział oschle -Do auta i to natychmiast -na jego twarzy malowała się złość
-Nie. Będę robiła co chciała
-Młoda Panno. Twoja kariera jest najważniejsza i nie będę tolerował twoich grymasów. - Po raz kolejny pociągnął mnie w stronę samochodu i tym razem wepchną do środka
-Odwal się ode mnie chory człowieku.- warknęłam próbując wyjść .
Niestety drzwi były zamknięte a auto ruszyło z piskiem opon
Zaczęłam płakać z bezsilności. Nienawiść ...to to co czułam do ojca.


~~*~~
To niemożliwe zakochałem się w dziewczynie którą poznałem wczoraj.
Do tego przespałem się z nią ...ale to było coś innego. Nigdy się tak nie czułem .
To byla wyjatkowa noc. Noc która zapadnie w mojej pamięci na zawsze
-Stary ... Harry do cholery ciężkiej!- usłyszałem Louisa
-Yy tak? -nagle wyrwałem się z rozmyśleń
-Wiesz może dlaczego stoisz na.scenie i nie śpiewasz bo ja nie rozumiem.
Nagle spojrzałem na tłum fanów i ciężko przełknąłem ślinę.
-przepraszam  ale nie moge o niej zapomnieć
-O kim znowu?- jeknął
-o dziewczynie z imprezy. Widziałeś ją jak wychodziła z ogrodu-szepnałem​ w ucho przyjaciela
-Tak ale zaraz ci nakopie  jak nie zaczniesz śpiewać
-Przepraszam ale nie mogę- ostatni raz spojrzałem w publiczność i zbiegłem ze sceny
obok mnie pojawił się Louis.-Co ty odpierdalasz?!
-Muszę ją odnaleźć-powiedz​iałem zadowolony
-Nie mam siły do ciebie.- warknął.-Jakaś laska zamotała ci w głowie bo dobrze się ją pieprzyło a ty olewasz wszystko
-Nie mów tak o niej -podeszłem do bruneta chwytajac go za koszule
-Będę. Dziwka a ty rujnujesz to co zbudowaliśmy
Nie wytrzymałem gwałtownie zacisnąłem pięść i uderzyłem chłopaka w twarz.
-Harry!- ramiona Nialla mnie odciągnęły.-On ma rację. Spójrz co robisz
- Kocham ją !Rozumiecie ? jest dla mnie najważniejsza-wy​krzyczałem patrząc na obolałego Louisa
-Najważniejsza?!​ Słuchaj gówniarzu w jeden dzień to ty nie wiele mogłeś zrobić a co dopiero się zakochać!
Jedynie co zrobiłem to rzuciłem gardzące spojrzenie na chłopaków i wybiegłem z garderoby.

~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~
Od razu mówię że przepraszam za opóźnienia ale zrozumcie są wakacje. Więc oto 2 rozdział naszego opowiadania. Jak wam się podoba. Na razie akcja toczy się w przeszłości. I wszystko powoli się wyjaśnia. Trochę martwi mnie fakt że pod 1 rozdziałem nie było żadnego komentarza. To chyba świadczy że nikt tego nie czyta choć pod prologiem było aż 6 komentarzy. Mam nadzieję że to się zmieni. I do napisania. Ruda ;*



środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 1

Wdech i wydech. Spokojnie dasz radę stary. Powtarzałem te słowa aby uspokoić się i nabrać odwagi. Wielki koncert który zapewni nam sławę. Chłopcy stoją obok mnie. Również ze stresowani, a ja... ja cały drżę. Nagle światła zgasły. Powoli weszliśmy na scenę. Zajęliśmy miejsca. 3...2...1. w uchu słyszałem cichy szept reżysera. I zaczęliśmy. Równo z naszą piosenką fani zaczęli się bawić.
Czułem się cudownie. W końcu robiłem to co kocham. Nie mogło być nic lepszego w tej chwili. Radość mnie rozsadzała od środka. Moje solówki czarowały młode dziewczyny. 


~~*~~
-Kochanie gotowa?-gwałtown​ie odwróciłam się w stronę mężczyzny który wchodził to garderoby.
-Tak tato-odparłam skupiając wzrok na lustrze.
Blado różowa suknia układała się na moim ciele. Wyglądałam naprawdę pięknie.
-Pamiętaj uśmiech na usta i wyprostowana sylwetka tym oczarujesz publiczność-rady​ które dawał mi ojciec były bezużyteczne. Denerwowałam się przed tym wszystkim. Miałam zaraz wystąpić, a stres zżerał mnie od środka.  Powoli zmierzałam na scenę w dłoni spoczywały skrzypce a serce biło ja oszalałe. Wyszłam na środek a tysiące par oczu skierowane były na mnie. Gdy powieki opadły wzięłam głęboki oddech. Ostrożnie przyłożyłam smyczek do strun. Z pod moich palców wypłynęła muzyka. Czułam się co raz pewniej. Kochałam to... melodia była dla mnie jak narkotyk.
Odetchnęłam z ulgą gdy po sali rozległy się brawa. Na moich ustach zagościł lekki uśmiech. Delikatnie pochyliłam się w stronę widzów i zeszłam ze sceny.
-Lena!- usłyszałam głos dobiegający z tłumu muzyków kumulujących się w garderobie.
Powoli odwróciłam się w stronę dziewczyny która biegła prosto na mnie.
-Byłaś świetna- brunetka od razu mnie przytuliła- Dwie przecznice stąd jest impreza idziemy?- zapytała po chwili
-Eh... wiesz mój tata..- zaczęłam.
-O niczym się nie dowie. No choć rozerwij się trochę- Evelin nie dawała za wygraną
-No dobrze.- westchnęłam i się przebrałam w coś luźniejszego.
Po chwili stałam przed wielkim domem gdzie trwała zabawa. Dużo ludzi, alkohol, głośna muzka.
Poczułam że to nie moje klimaty. Byłam lekko skrępowana. Gwałtownie szukałam miejsca gdzie znajdę spokój. Wyszłam do ogrodu oddychając świeżym powietrzem. Oprałam się o biały płotek i zamknęłam oczy oddając się muzyce który tworzył wiatr. Usłyszałam ciche śpiewanie. Nie wiem skąd dochodził głos. Gwałtownie otworzyłam oczy i lekko rozejrzałam się po ogrodzie. Na ławce siedział młody chłopak, który odchylał głowę do tyłu i patrzył w niebo śpiewając. Lekko się zaśmiałam w tym momencie tajemniczy mężczyzna odwrócił się w moja stronę.
-O ktoś mnie słucha? Miło.- odezwał się. Miał zachrypnięty głos.
Powoli podeszłam w jego stronę.
-Co to za piosenka?- spytałam nieśmiało.
-Wydaję mi się, że Little Things, ale może mi się tylko wydawać.- mrugnął do mnie i wskazał na miejsce obok. Bez zastanowienia usiadłam obok niego.
-Zaśpiewasz mi ją ?- zapytałam patrząc mu w zielone oczy
-Jeśli tylko chcesz.- usiadł  tak, aby być bardziej naprzeciwko mnie i zaczął śpiewać.
Jego wzrok nie schodził z mojej twarzy. Jego zielone tęczówki lustrowały mnie co powodowało niekontrolowane dreszcze na moim ciele. Gdy skończył, nie przestał tego robić.
-Na co tak patrzysz?- w moim głosie można było usłyszeć zawstydzenie
-Na ciebie.-Po tych słowach nasze usta złączyły się w jedność
Przyciągnął mnie jeszcze bardziej jedną ręką pogłębiając pocałunek. Czułam jak jego ciepło przelewa się na mnie.
-Jak masz na imię?- wymruczał pod czas pocałunku.
-Lena- odparłam uśmiechając się w jego stronę
-Miło cię poznać Lena, ja jestem Harry.
Oboje patrzyliśmy sobie w oczy a uśmiech nie schodził z ust. 

~~*~~
Przebudził mnie dźwięk mojego telefonu. Szybko otworzyłam zaspane oczy i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo?-odezwałam​ się ziewając.
-Gdzie ty jesteś?- usłyszałam krzyk po drugiej stronie
-Tato.. zaraz będę.
Szybko rozłączyłam się i wstałam z szarej kanapy. Spojrzałam na chłopaka, który nie spał. Przyglądał mi się mrużąc oczy. Po chwili leniwie podniósł się siadając koło mnie.
-Musisz iść? - spytał łapiąc mnie za rękę.
-Niestety - odpowiedziałam całując go w policzek. Nagle oślepił mnie blask lampy fotograficznej.
Eveline zrobiła nam zdjęcie chichocząc. Chłopak się tym nie przejął stanął i złożył na moich ustach pocałunek.
-Niech ten pocałunek nie będzie ostatnim.- wyszeptał.

~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~
Więc witamy w pierwszym rozdziale. Jak wam się podoba? Mam nadzieję, że choć trochę was to zaciekawiło. Przepraszam że z opóźnieniem ale byłam na wakacjach. Więc teraz trochę wyjaśnień. To opowiadanie jest napisane w różnych przestrzeniach  czasowych czyli przeszłość i teraźniejszość. Będziemy to wyróżniać po przez pochyloną czcionkę (przeszłość) a normalną (teraźniejszość). I ostatnia prośba KOMENTUJCIE to dla nas ważne. Do napisania w piątek. Ruda ;*



wtorek, 6 sierpnia 2013

Prologue



Muzyka...melodia płynąca w moich żyłach. Daje mi chęć do życia. Czuję ją wszędzie. W powietrzu, w wietrze, w deszczu...Wiem, że bez niej nie mógł bym istnieć. A gdyby jej nie było? Świat byłby szary, nudny i bez życia. Dzięki niej słyszę moich rodziców i wieżę, czuję że oni również usłyszą mnie. Muzyka pobudza nas do życia. Nie ma jej, nie ma nas. Wierzę w to, że rodzice mnie chcieli, ale nie mogli się mną zająć.

~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~
Więc witamy w opowiadaniu o muzyce która przerodziła się w miłość. Jest to jedynie wstęp tego opowiadania krótki ale sensowny mam taką nadzieję. Z tego miejsca chciałabym podziękować że po samym zwiastunie i zapowiedzi mamy już 9 obserwatorów. A więc czas zapomnieć o przeszłości i zajrzeć w przeszłość. Może są tu jacyś czytelnicy naszego pierwszego opowiadania które dziś się zakończyło " Murder is a step to freedom" Jeśli tak to bardzo mnie to cieszy. Za razem jestem szczęśliwa że zaczynamy nową historię ale też się smucę bo zakończyłam moje pierwsze opowiadanie pisane ze Skyfallgirl. Ale dość tych smętów. Wyrażajcie swoje opinie powiększajcie grono obserwatorów i co najważniejsze KOMENTUJCIE.


Serdecznie witam w nowym opowiadaniu pisanym muzyką 
"Miłość w rytm muzyki" 


PS.: Powitanie wyszło mi dłuższe od prologu ale to nic zapewniam że rozdziały będą zdecydowanie dłuższe.