Siedziałem na łóżku podejmując ważną decyzję.
W mojej głowie był natłok myśli. Ale ja byłem już pewien. Musiałem barć sprawy w swoje ręce i ruszyć przed siebie
Wstałem gwałtownie z materaca i spakowałem do małego plecaka parę rzeczy.
Głęboko odetchnąłem i opuściłem mury miejsca w którym spędziłem 10 lat
Biegłem ile sił, przed siebie. Ciemna noc ogarnęła miasto, ale nie mogłem zawrócić.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wiatr targał moje włosy a ja cieszyłem się wolnością.
Biegłem środkiem ulicy nic mnie nie obchodziło. Nagle oślepił mnie blask reflektorów samochodowych pisk opon ostre hamowanie i przerażenie w moich oczach.
~~*~~
-Co mam z nim zrobić?- nagle otworzyłem zaspane oczy i powoli się rozciągnąłem. -Dobrze, rozumiem.- po tych słowach drzwi do auta otworzyły się a na horyzoncie pojawił się straszy miły pan.
Uśmiechnąłem się nieśmiało, ale nie wiedziałem o co chodzi.
-Witaj....-mężczyzna niezręcznie się zmieszał próbując przypomnieć sobie jak mam na imię
-Tommy..- wymamrotałem zeskakując na chodnik.
-Słuchaj smyku musisz tutaj poczekać aż nie odbierze cię twój opiekun.- tłumaczył mi bardzo wyraźnie
-Ale ja nie chcę.
-Jak to nie chcesz? - zdziwił się mężczyzna- Nie mogę z tobą czekać bo mam własne życie.
-No to niech pan wraca.- wzruszyłem ramionami
Czterdziestolatek latek był lekko zdziwiony. Powoli wsiadał do samochodu nie spuszczając ze mnie wzroku.
Rozglądałem się i wcale nie miałem zamiaru tu stać
Gdy czarny samochód znikną z horyzontu ruszyłem przed siebie.
Szedłem za muzyką
Która zaprowadziła mnie na deptak nowojorskiego miasta.
Chodnikiem przeszedłem do parku gdzie odnalazłem prawdziwą muzykę
Liście powiewały na wietrze dając rytm a ludzie wystukiwali melodię. Nagle moim oczom ukazał się chłopak.
Stał na środku z gitarą i grał
Jego palce sprytnie szarpały struny które wydobywały magiczny dźwięk.
Podszedłem do niego
-Cześć- powiedziałem z uśmiechem
-Cześć .
-Ładnie grasz. Masz talent.
-Dzięki ..W końcu muszę zarabiać
-Zarabiać? Ale jak to...- spytałem zdziwiony
-No co?- patrzył na mnie dziwnie.-Dobra spadam stąd a ty wracaj do mamusi
-Chciałbym.- odpowiedziałem spuszczając wzrok w dół
-Boże jak się zgubiłeś to nie długo będą psy to cię zbiorą
-Ja nie chcę tam wracać- w moich oczach pojawiły się łzy
-Świetnie... weź nie rycz.- włożył gitarę w.pokrowiec i ruszył przed siebie
Postanowiłem ruszyć zanim i postawić wszystko na jedną kartę.
-Odczep się ode mnie.- burknął
Zignorowałem go podążałem za nim dalej
-Mały powiedziałem odczep się nie dotarło ?!
-mogę pójść z tobą nie mam gdzie się podziać.
-Jak nie masz gdzie? Aaa z.sierocińca jesteś ...
Lekko pokiwałem głową i czekałem na jego reakcję.
-Masz jakąś kasę ?
Nagle z kieszeni wyciągnąłem 3 zielone banknoty .
-Świetnie...Dobra chodź
Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Ruszyłem zadowolony za chłopcem który co raz poprawiał gitarę na swoim ramieniu
Weszliśmy do jakiegoś magazynu.
Trochę się przestraszyłem. Co raz mijaliśmy dzieci które grały na instrumentach gdy usłyszałem muzykę moje serce się uradowało
Weszliśmy tak jakby do sali głównej. Nastała cisza przerywana tylko stukotem jednej pary butów
Wszystkie dzieci natychmiast usiadły w kółko i czekały.
W pomieszczeniu pojawił się mężczyzna
-Witajcie moi kochani- powiedział z uśmiechem
-Witaj magiku .
-Kogo my tu mamy - powiedział zatrzymując wzrok na mnie
Wszyscy inni też na mnie spojrzeli a ja się wystraszyłem
Lekko cofnąłem się do tyłu a mężczyzna podszedł do mnie
Wziął mnie za kołnierz bluzy podnosząc
-Co ty tu robisz? Nie mam kasy na wykarmienie kolejnej gęby.- przyglądał się na mnie z uwagą
-Ja... nie mam gdzie iść- wyjąkałem
Nagle odsuną się ode mnie i chwycił moje ręce
-Pff... przecież ty nigdy nie grałeś- powiedział z pogarda. - możesz zostać na jedną noc a potem szukaj szczęścia gdzie indziej - po tych słowach zdjął kapelusz i podchodził do każdego dziecka bez wyjątku
One wsypywały mu monety wygrzebując je z kieszeni
Ciężko przełknąłem ślinę. Po paru minutach wszyscy się rozeszli a ja zostałem sam.
Rozglądałem się po tym wszystkim.
Po cichu podszedłem do gitary leżącej obok dużego okna
Ukucnąłem przy niej opuszkami palców dotykając strun
Dzwięk który rozszedł się po sali spodobał mi sie
Zrobiłem tak.jeszcze raz i jeszcze.
Nagle zacząłem tworzyć muzykę. Uderzałem o struny i szarpałem je co powodowało u mnie radość.
Uśmiechałem się z zadowoleniem. To było coś .. Nigdy tego nie robiłem. To był mój pierwszy raz gdy zacząłem tworzyć muzykę... prawdziwa muzykę.
-Moja roxy! Zabije kretyna!- usłyszałem
Lecz nie przestałem grać. Z uśmiechem nadal uderzałem i szarpnąłem struny.
W pomieszczeniu pojawili se wszyscy łącznie z magikiem
Przyglądali się dla mnie ze zdziwieniem na twarzy.
A ja się uśmiechałem dumny
-To było wspaniałe- wyszeptał mężczyzna gdy skończyłem
-Dzięki ..-.mruknalem
~~*~~
Stałem na głównej ulicy i robiłem to co kocham czyli grałem. Przede mną stał tłum ludzi cieszących się i tańczących
Dawałem popis aby im się podobało .
W futerale pojawiały się metalowe monety a nawet zielone banknoty. Co raz spoglądałem na magika który stał zadowolony.
Wszystko szło po jego myśli.
Kochałem to co robiłem w koncu mogłem zaznacz szczęścia na ktore czekałem 10 lat.
~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~
Przepraszam że z opóźnieniem ale mam karę. rodzice są w parcy więc wykorzystała moment. Więc tak dodałam rozdzial ale jest mi przykro że pod ostatnim był tylko 1 komentarz. A np.: pod prologiem 6 a pod wczesniejszym rozdziałem 5. Czy to są jakieś żarty. Więc zmusiliście mnie to czynu którego nie chciałam nigdy robic. Kolejny rozdział będzie wtedy gdy pod tym postem pojawią się 6 kmentarzy. Wiem że stac was na to. A i przeprzaszam że z błędami ale robilam to na szybko. |Aby był.
6komentarzy = nowy rozdział